Strony

niedziela, 26 sierpnia 2012

Nie taka Flegma, na jaką wygląda

Tak! To o Ptysiu! :O

Wakacje minęły nam w zastraszającym tempie. Przed  chwilą był lipiec, a mamy już praktycznie wrzesień. Zdecydowanie za szybko, powiadam wam.
Doszłam do wniosku, że przyszedł czas na małe podsumowanie całych wakacji, wszystkich wydarzeń. Ta notka, będzie obfitowała w mnóstwo zdjęć! :D

Przez pierwsze trzy tygodnie lipca chodziłam do schroniska, jako wolontariuszka, pracując z psami, dokształcając różne umiejętności i zdobywając doświadczenie.
Tam spotkałam psa.. sukę. Idealną. Energiczną, mega posłuszną, szarpiącą się, mającą początku aportu, lubiącą wodę (pływającą!!!) i świetną w kontaktach z innymi psami (bezkonfliktowa).
Oczywiście mowa o Cerce :

  
Cerka nad jeziorkiem :D
 Świetna suńka, niestety rodzice nie zgodzili się na nią. Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa w tej kwestii.

Ptyś oczywiście wiernie towarzyszył mi w niektórych wycieczkach do schroniska. Pomagał mi socjalizować niektóre psy, a przy okazji korzystał z jeziorka, lasu i ogólnych spacerów (tak btw. bardzo lubi się bawić z wyżej wymienioną sunią :D )

Link do albumu Ceratki (dwa filmiki na początku) :
Album Cerki

Następnie wybraliśmy się na tygodniowe wakacji do Malwiny, Dyzia i Carlosa :D (  http://dyzioowy.blogspot.com/ )

Oczywiście codziennie chodziłyśmy na dłuuugie spacery, kilka zdjęć :
Ptyś i Carlos.
Chłopaki bardzo lubili się ganiać :P Ptyś przekonał wszystkie afgańskie Malwiny do wody, więc mieliśmy afgany w panierce (woda + piasek + trawa) :P

Malwina z Afgańskimi :P

Niestety, nie cały wyjazd był miły.  Chciałam tu jeszcze napisać, o tym, że mój pies nigdy mi nie uciekł. Wiecie, pojedyncze epizody, jak gonił za sarną i biegł kilometr do przodu - ale wracał.
Przedostatniego dnia, poszłyśmy z Malwiną i Carlosem na długi spacer, który skończył się nad rzeką (Wartą ???) na wałach. Tak się złożyło, że ludzie wypasają blisko ścieżki bydło i jest tam pastuch.
My pastucha nie lubimy. Ptyś najbardziej. Panicznie się go boi. W pewnym sensie było to lekkomyślne z mojej strony, z drugiej za późno to doszło do mnie, że tu jest tak blisko, nie ważne. Chciałam już zapinać psa, gdy... wpadł w pastuch. Zaplątał się. Przeleciał na drugą stronę, po czym znowu w niego wpadł i wyleciał na dróżkę, którą przyszłyśmy.
Oczywiście, krzyku i wrzasku zrobił co nie miara. Zwiał. Ale nie tak jak zawsze "pobiegnę i zaraz wrócę". Przeraził się i uciekł. Malwina poszła drogą, którą przyszłyśmy, ja poszłam prosto do domu.
Spotkałam go, siedzącego pod bramką. Siedział i patrzył i czekał. Nie zwróciłam na niego uwagi i otworzyłam bramkę. Chwila minęła i pies się uspokoił, Malwina wróciła. I wszystko skończyło się dobrze. Na szczęście.

Następne zdjęcia :
Carlosik :
Malwina i Ptyś :D

Ja i Ptyś :D


Wyjazd wspominamy bardzo miło. Ptysiowi bardzo służy Josera Festival, którą podkradał Dyziowi i Carlosowi. Szkoda, że jest taka droga, bo chętnie bym ją zafundowała mojemu pieskowi :D

W sierpniu, znowu pochodzilśmy do schroniska... a potem... na OBÓZ !!!

Jadąc tam, sądziłam, że Ptyś będzie jednym z gorszych psów, jeśli chodzi o skupienie i o cokolwiek.
Nawet nie wiecie jak się myliłam!
Na prawdę, byłam w szoku. Moje niepozorne dzieciątko, zamieniło się na czas obozu w jakiegoś szatana o.O
Pracował jak nigdy, starał się, pokazywał mi, że mi ufa i chce mnie zadowolić.
Byliśmy w pokoju z Martą i Grace ( Kliknij ) i Lidką i Scoobym  (mix collaka). Dzięki Wam, za te super rozmowy i spędzony razem czas, było super!

Kiedyś ćwiczyliśmy agility, ale tak na prawdę, nie wiem, czy można to nazwać ćwiczeniem. Slalom + jedna hopka + zero wiedzy na ten temat = praktycznie nic :P
Na obozie, zaczęliśmy trenować i muszę przyznać, że mojemu psu to bardzo się spodobało, chociaż ma największy problem z tunelem, który jest niestety za mały... :/
Parę zdjęć od Wioletty Hryniewicz, której bardzo, bardzo, bardzo dziękujemy za zdjęcia!
By Wioletta Hryniewicz
By Wioletta Hryniewicz
By Wioletta Hryniewicz
By Wioletta Hryniewicz
Niedługo, możliwe, że będzie filmik naszego pseudo agility :P

Oprócz Agility, mieliśmy też zajęcia Obi, z racji że byłyśmy tylko dwie w grupie (ja i Lidka), to miałyśmy indywidualne sesje :P
Ptyś jest super obidjensowym pieskiem, super sobie radzi. Ale po 3 dniach ćwiczeń, był wyprany psychicznie i fizycznie... i po prostu czwarty i piąty dzień, nie dawał już rady. Robił bo robił, bo go o to prosiłam.
Dużo dowiedziałam się o swoim psie, na tym obozie. Między innymi to, iż nie lubi się ode mnie oddalać.  I to w sumie racja. Gdzie nie poszłam, to miałam "mały" cień, który wiernie kroczył za mną.
Następny fakt - nikt nie wierzył, że afgan może potrafić takie rzeczy. Wszystkim burzył "wizerunek afganów" (piękne, śliczne,  dostojne, niezależne, leżące na kanapie). No ale Ptyś to wyjątek. W przyszłości, będzie jeszcze jeden taki wyjątek jak Ptyś. Ale tylko jeden.
Super atmosfera, świetne towarzystwo. Obóz Grafa wymiata!

(Kurdę, nie może to do mnie dojść. Mój pies wcale nie jest taki beznadziejny!)

No i teraz mamy teraźniejszość. Siedzę, piszę tą notkę, a Ptyś śpi. Pod wieczór zapewne będziemy ćwiczyć jakieś dostawianie, szarpanie, siadanie i leżenie i inne.


I tak kończą się moje wakacje.
I tak zaczyna całkowicie rozdział w naszym, moim i Ptysia, życiu. Co to za rozdział? Gdy nadejdzie czas, na pewno o tym wspomnę :)

Na razie!