Strony

niedziela, 29 maja 2011

Klatka

- No chyba żartujesz - Ptyś stoi niezdecydowany przed nowym nabytkiem i patrzy na mnie z niedowierzaniem. Mam cichą nadzieję, że nie rozróżnia kolorów i zachęcam go jego ulubionym daniem - kawałkami indyczej szyjki. Kliker w ręce jednej, szyjka w drugiej. Opór wyraźnie topnieje. No, Ptyś, "do klatki". Wchodzi - jedna łapka, druga, trzecia i ogląda się wyczekująco. Oczywiście czwarta pozostawiona asekuracyjnie, po chwili znika także. Klik !
I tak to idzie aż znika indycza szyjka a pies wychodzi z klateczki, patrzy na nią podejrzliwie, obwąchuje. Mimo tego, że została wyszorowana - nadal czuć od niej... W sumie nie wiem co, ale interesuje to mojego psa a dla mnie jest argumentem do całodziennego wietrzenia pokoju. Nieufność jest jak najbardziej uzasadniona - pojawia się taka, wchłania legowisko, sypie gryzakami, miska z jedzeniem pojawia się głównie tam. Po prostu magia ;)
 Dziś trzeci dzień subtelnej zachęty klatkowej, młody już próbuje przewalać się na grzbiet, w razie niebezpieczeństwa (O nie, ona TRZYMA GRZEBIEŃ !) na początku z wahaniem, teraz coraz bardziej zdecydowanie zwiewa właśnie tam. Czasami nawet przyłapię go jak śpi w niej w nocy ;)
Nie, męskiej nie było ;)

środa, 25 maja 2011

Coraz głębiej

Niby to niecałe dwa tygodnie a już trochę do opowiedzenia wam mam. Pierwsza i podstawowa sprawa to to, że pochwaliłam ostatnio Ptysia (matko, jaki z ciebie bezproblemowy pies się robi!) i włączył mu się Diabełek. Niby to niedobrze, bo oznacza, że spuszczam psa z oka na pięć minut a on już realizuje jakiś głupi pomysł(niby zawsze tak było, ale teraz pomysły ma jeszcze głupsze), ale też daje mi zajęcie na wakacje (a już się bałam, że będę zmuszona się obijać). Pogoda na szczęście dopisuje to i chęć do wyjścia na dwór jest - Ptyś na nieszczęście siedziałby tam cały czas - jak nie chodzi na spacer to wygląda przez okno zerkając ukradkiem z dość wymowną miną na nas.
Druga zasadnicza sprawa to fakt, że Młody wchodzi coraz glębiej do wody :) Pewnie upały mają w tym swój udział, ale faktem jest, że tyłeczek zostaje na brzegu coraz rzadziej, pies moczy się z własnej woli do brzuszka. Oczywiście ma to swoje wady i zalety. Niewątpliwą wadą jest to, że im bardziej woda śmierdzi tym chętniej pies do niej wskakuje. O ile wcześniej zachowywał wyniosły dystans, trzymał wszystkie cztery łapy na stałym lądzie i nachylał się na niemalże pionowych ścianach do śmierdzących rowów, żeby się napić (podczas tej akrobacji udawało się zazwyczaj przerwać zamiar) o tyle teraz rzuca się tam z dzikim uśmiechem (WODA!) na mordzie i nurza wszystkie cztery łapy w paskudnie śmierdzącym błocie. Jak będę miała okazję to pokażę wam przy okazji jak wg. mojego psa się pływa. Może zbyt mało we mnie wiary w niego, ale mam wrażenie, że on nie do końca kuma o co w tym chodzi i że robi się to za pomocą łap. Nie głowy...



Zdjęcia dzięki uprzejmości Oli i jej aparatu :D Dwie jasne śliczności to Sonia i Gracja :))
Wracając do tematu, staram sie ostatnio wyciągać same pozytywy, więc warto wspomnieć o jeszcze jednym - chyba wyłączył mu się Francuski Piesek :) Otóż po tej pachnącej eskapadzie cała trójka musiała zostać wykąpana szlauchem, na dworze. Dziś mija sobie swobodnie dzień trzeci od tamtego wydarzenia i zero przeziębienia co daje nadzieję na to, że jednak kudłaty nie jest aż taki znowu delikatny :))

środa, 18 maja 2011

Zanim kupisz afgana

Cóż, już jestem po ustnej z polskiego, nic mi nie straszne, więc postanowiłam napisać taki oto tekst: Zanim kupisz charta afgańskiego. W końcu czytacie sobie tutaj moje pieśni pochwalne ku pewnemu afgańskiemu Ptysiowi. Ale, ale, nie zawsze było tak fajnie (sądzę, że pewien sąsiad polemizowałby nawet czy teraz jest ;D), poza tym chciałabym podać wam tutaj małą kompilację, którą sama, osobiście chciałabym dostać zanim wpadliśmy wszyscy na ten głupi pomysł ;)

Zanim kupisz charta afgańskiego.
1. Trzy razy dziennie przynoś do domu wiaderko piasku, rozsypuj w różnych jego częściach, wcieraj w dywan. Jeśli akurat pada nie krępuj się i przynieś dwa wiaderka.
2. Po spacerze na łące przynieś do domu trochę trawy, listków, jesli wracasz akurat z lasu - nie żałuj sobie, porozrzucaj po domu kilka gałązek w różnych miejscach.
3. Na najczęściej uczęszczanej trasie w domu ułóż dwie miotły i worek piasku. Zapomnij o nich idąc ową trasą gdzieś w środku nocy.
4.  Rozczesz tradycyjnego mopa do podłogi.
5. Zmyj podłogę na błysk a następnie wejdź tam butami prosto z dworu..
6. Naucz niekastrowanego kocurka bezbłędnego przywołania w każdej sytuacji o każdej porze roku...
7. Wyperswaduj żonie malowanie się przed wyjściem z domu używając do tego wyłącznie niezbitych argumentów słownych.
8.  Wytresuj kurczaka. To nie żart.
9. Poskładaj wszystkie rękawiczki, czapki, skarpetki, kapcie i inne "ciekawie wyglądające"* przedmioty w jednym miejscu w domu, w którym będzie legowisko psa.  Przykryj kocem.
10. dwie miotły i worek z najczęściej uczęszczanej trasy przenieś na dywan, który właśnie musisz odkurzyć. Nie chce się ruszyć ani przesunąć ? Zapewniam, że afgański też ma w nosie, że ty chcesz posprzątać... On przecież chce leżeć.
11.  Po cichutku przygotuj się do wyjścia i spróbuj wyjść z domu jak najciszej. Zamknij drzwi i zejdź na dół. Następnie skradaj się wzdłuż ściany w taki sposób, by nie było cię widać z okna...
12. Umyj okno a następnie wysmaruj szybę mokrą dłonią, oślinioną dłonią.
13. Idź po chodniku zygzakiem od trawnika do trawnika, zaczepiając wszystkie latarnie po drodze. Kilka razy powtórz "równaj", po czym machnij ręką i kontynuuj taki spacerek.
14.  Wszystko co mówisz powtarzaj kilkanacie razy.
15. Wzdychaj ciężko ilekroć ktoś z rodziny usiądzie na fotelu bądź kanapie tak długo aż zejdą.
16. Spróbuj złapać rowerzyste podczas wyścigu ;)



* Im coś jest bardziej potrzebne w danym momencie tym ciekawiej wyglądające...



I pamiętaj: afgański to histeryk. Oznacza to mniej lub więcej, że przy absolutnie bezbolesnym strzyżeniu, po którym inny pies się otrzepuje - ten rozdziera mordę na pół miasta.
Pielęgnacja jego włosa jest czasochłonna, szczególnie jeśli chcesz psa wystawiać (ja tam idę na łatwizne i wychodze z założenia, że nie włos jest najważniejszy).
 Porządek w domu nie istnieje, bądź istnienie jego zabiera więcej czasu niż powyższa pielęgnacja :P
Latające listki, ptaszki, kotki, papierki, robaczki czy zajączki ze światła są doskonałym przedmiotem do gonienia...


Podsumowując: Oszczędź siebie i rodzinę - nie kupuj afgana ! ! !

wtorek, 17 maja 2011

Ku uciesze

Nie wiem co jest takiego w moim psie, co wywołuje tak szerokie uśmiechy na twarzach przechodniów a czasami skłania ich do ryknięcia śmiechem wręcz (dobra, skłamałam, domyślam się co wywołuje to ostatnie). Faktem jest, że po nocach mi się już śnią małe dziewczynki wykrzykujące na pół ulicy "Mamo ! Patrz jaka śliczna suczka idzie!".
Nie wiem co jest z tymi ludźmi - fakt, niemiłe komentarze też się zdarzają (chociaż ja osobiście wolałabym, aby i miłe i niemiłe pozostały w sferze myśli danego osobnika) - nie ważne czy kudłaty idzie w snoodzie, jest pół łysy, obcięty w fryzurę "schodkową", brudny jak święta ziemia, wygląda jak yeti czy alpak - i tak wywołuje wesołość wśród ludzi i ogólną atrakcję. Otóż kiedy tylko wychodzimy z domu rozpoczyna się quiz "Co to za rasa" (dog niemiecki, borzoj to tylko niektóre błędne odpowiedzi...), "Co to za gatunek" (jak się okazuje to wcale nie jest pies. Nie dajcie się zwieść - to yeti, żyrafa, krzyżówka lamy z osłem (!!), źrebak a już na pewno... banan) i mój ulubiony program "Maraton uśmiechów". Na prawdę anonimowa czuję się już tylko wychodząc bez psa.
Zadziwiające jest też, że mając psa człowiekowi tak bardzo powiększa się zakres znajomych - kto miał psy całe życie może nie wiedzieć o czym mówię... Człowieka zaczepiają obcy ludzie, nawiązują rozmowę. Inni psiarze pozwalają swoim pupilom witać się ze sobą, dzielą się radami (nad ich merytoryczną wartością pokwękam sobie później). Starsza pani w parku mając tyle osób do wyboru by zapytać o drogę podchodzi do człowieka z psem. Nosz kurcze, co jest w tych psach ? W tym konkretnie psie, że jak magnes przyciąga do siebie ludzi, bezdomne i zagubione zwierzęta a potem udaje, że ich nie widzi i "radź sobie kobieto sama" ?
Żeby to jeszcze mój pies był wzorem dobrego wychowania ;) Mam mu wiele do zarzucenia, ale najgorsze były pierwsze tygodnie dojrzewania, kiedy wszelkie bulowate stały się "be" a my próbowaliśmy z tym walczyć (i udało się zresztą w większej mierze). Ile razy wtedy napyskował jakiemuś "źle wyglądającemu" z pyska ttb to nie wspomnę, jednak najbardziej zdziwiła mnie sytuacja, kiedy świadkiem jednej z takich akcji była idąca za nami starsza kobieta. Cóż, pomyslałam, to teraz zbiorę burę za niewychowanego psa. Zamiast tego jednak, kobieta uśmiechnęła się i stwierdziła: "Ja też go nie lubię" a później wdała się w dyskusję na temat Ptyśka. Była to jedna z wielu sytuacji, kiedy omal się nie przewróciłam z wrażenia, a mój pies wdał się w udawanie głupawego szczeniaka.
Po raz kolejny pomyślałam - co on w sobie ma ? Gdyby to był bulterier pewnie zaraz oberwałoby mi się, że z takim mordercą po mieście się nie chodzi. A tak ? Wchodzimy do bibliotek, marketów, Żabek jeśli jest taka potrzeba... Bez większych problemów.
Mimo, że minął już rok wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, że mam takiego vipa w domu.

czwartek, 12 maja 2011

Seria dobrych decyzji

Pierwszą dobrą decyzją było wzięcie pod swój dach afgana jako pierwszego psa. Cóż, powiedzmy sobie szczerze, że po nich nastąpiła seria wieeelu, ale to wieeelu złych decyzji, jednakże najważniejszy wniosek jaki sformułowałyśmy ostatnio razem z moją młodszą po tym burzliwym roku jest taki, iż gdyby można było coś zmienić zrobiłybyśmy raz jeszcze to samo. Gdyby można było cofnąć czas i raz jeszcze podjąć decyzję co do pierwszego psa - byłby to niewątpliwie po raz kolejny chart afgański. Jak dla mnie jest to idealny zwierzak na pierwszego psa - pod warunkiem, że ma się podstawową wiedzę i ową wiedzę chce się ciągle rozwijać.

Bzdurą jest, jakoby nie można było kudłatego spuszczać ze smyczy. Z tym wiąże się druga dobra decyzja - nauka przywołania, która bezwzględnie, nieubłaganie trwa nadal - w każdych warunkach, w każdych rozproszeniach na każde przywołanie pies ma reagować. Kładziemy na to nacisk no i mamy efekty - pies biegający luzem, odwoływalny w znaczącej ilości przypadków a nad resztą wciąż pracujemy.

Trzecią dobrą decyzją było ścięcie gałgana w tamto lato :)) ! Wyglądał oryginalnie, egzotycznie i co najważniejsze na pewien czas skończyła się seria komentarzy pod jego adresem. Uf, można było wychodzić bez słuchawek.

Jednak powyższe decyzje były przerywane często decyzjami złymi wiążącymi się głównie ze szkoleniem i wychowaniem, czego efektem był pies parowóz na przykład. Seria dobrych decyzji zaczęła się dla nas niecałe dwa miesiące temu, kiedy zadecydowaliśmy stosowanie metod pozytywnych w około 90%. Od tej pory jest już tylko lepiej, chociaż nie wiem czy nie przechwalę.
Skupienie na spacerze przestaje być problemem, ignorowanie innych psów znajdujących się za płotem, chodzenie na luźnej smyczy - to również praca z tego okresu. Nakręcenie na szarpaczek poza domem, co było praktycznie niemożliwe teraz nie sprawia problemu.
Pies powoli coraz chętniej, coraz lepiej i coraz fajniej pracuje z przewodnikiem podczas gdy dookoła znajduje sie inny pies, biegacz, kot, rowerzysta - nie mają oni dla niego znaczenia :)
Poza tym coraz częściej ignoruje ptactwo (z jednej strony się ciesze, ale z drugiej trochę żal, że nie pogoni w cztery strony świata tych głupich gołębi) oraz koty.
No i w międzyczasie decyzja genialna z obcięciem łap - teraz tylko procentuje :)

Można więc powiedzieć, że wieje optymizmem :)



wtorek, 10 maja 2011

Święte Miejsce

Otóż śmiałam się do łez przy fragmencie książki Johna Grogana dotyczącej świętego miejsca Marleya do sami wiecie czego :) Nigdy jednak nie wpadłabym na to, że znajdę psa równie wybrednego, ba, że będzie to mój własny pies. Otóż Święty Dar nie może spaść byle gdzie, Ptyś zawsze szuka odpowiedniego miejsca i potrafi w poszukiwaniach przemierzyć dziesiątki metrów co chwila ciężko wzdychając, wąchając, sprawdzając, kucając i rozmyslając się przy okazji, bo to jednak nie to. Poszukiwania trwają i jeśli mamy szczęście kończą się po około dziesięciu minutach od wyjścia z domu - jeśli nie, jest zdecydowanie gorzej, bo trzeba chodzić, przedstawiać mu propozycje różnych miejsc ;)
Nie mam pojęcia co jest podstawowym kryterium, ale nie o tym chciałam gdybać w dzisiejszej notce :) Otóż odkąd obcięłysmy Ptysiowi łapy (brzmi makabrycznie :P) nasz kudłaty znalazł inny cudowny sposób na załatwienie sprawy. Skoro nie przynosi już kilogramów piasku dziennie, nie robi takich artystycznych śladów na podłodze wpadł na inny pomysł. Otóż nie wiem czy zauważyliście, że krajobraz z żółtego, zmienia się powoli w siwo-biało-ulotny :) Innymi słowy pojawiły się dmuchawce... a mój pies w alladynkach stwierdził, że im więcej dmuchawców w danym miejscu tym bardziej święte jest owo święte miejsce... I teraz po pięciominutowym wypadzie na siku wraca obleziony dmuchawcami :)
Myślicie, że ma na tyle taktu, żeby wejść do legowiska i iśc spać ? gdzie tam ! Stoi, patrzy z góry i czeka aż mu wyczesze te łaskoczące elementy :))
Jak widać dla chcącego nabałaganić afgana nic trudnego...

niedziela, 8 maja 2011

Ptysiowe fryzury

W związku z prośbami dzisiaj mała notka retrospekcyjna zatytułowana "Jak Ptyś kiedyś wyglądał" :) Ruch pt. Obciąć afgana, został zainicjowany przez plagę kleszczy, których znalezienie było dość cięzkie (szczególnie tych malutkich czerwonych) w długim, gęstym włosie. Więc aby ułatwić sobie sprawę włos skróciliśmy :)
Otóż na początku pierwsza fryzjerka obcięła go niestety krzywo, druga wyrównała wszystko prócz głowy, więc dlatego mój pies wygląda dzisiaj jak wokalista The Beatles z tymi dłuższymi włosami na głowie :))
A to, jak wygląda krótkowłosy afgan możecie zobaczyć na tym filmiku:
 
Scena włażenia do wody nadal jest moją ulubioną :D Ta mina i koci grzbiecik są bezcenne :)) 



warto w tym miejscu wspomnieć, że większość afganiarzy obcina psy zostawiając im na dole to, co my wycięłyśmy w tym tygodniu (łapy ponad nadgarstkami) jako, że jest to podobno najdłużej odrastająca część afgana :) Na szczęście bądź nieszczęście widziałam psa, który odrósł po takim zostawieniu, stwierdziłam, że wyglądało to paskudnie i jako że wystawy nie leżą w sferze moich zainteresowań zgoliłyśmy całego psa :)

piątek, 6 maja 2011

Lama

Z serii wygodnych decyzji :) Tak oto przedstawiam wam Lamę :)
Ogólnie nigdy nie sądziłam, by afganowi futro było do czegokolwiek potrzebne, mam zamiast tego wrażenie, że prócz ładnego wyglądu psu temu ono bardziej przeszkadza (krzaczki, krzaczorki i rzepy, które się przyczepiają i łaskoczą), gdyż wiąże się z nim masa czynności, które pies znosi cierpliwie, ale bez entuzjazmu tak typowego na przykład przy spuszczeniu ze smyczy.
Niestety, rodzina na samą sugestię ścięcia psa ponownie na całkiem krótko rzuca się z okrzykiem "nie" jakbym conajmniej próbowała wyskoczyć przez okno, więc pies będzie musiał dalej znosić gałęzie na gapę :)
Ale za to udało się obciąć mu łapy w taki sposób, żeby wyglądał interesująco (chociaż na wzbudzanie sensacji to oddzielny temat...), rodzina żeby się do nas przyznawała (tato już groził, że jak go znowu wytniemy na łyso to on z nim nie będzie wychodził :D) i wszyscy byli zadowoleni :)) Po ostatnim spacerze zaobserwowałam bowiem, że kilogramy piasku wnoszone są właśnie na tych częściach psa.
Więc się pozbyłam brudzących części z małą pomocą groomerki :))
Tak więc mój pies zyskał nowy image Psa w Aladynkach, Kurczaka lub też Lamy - co kto woli :)
Cóż, ja tam widzę podobieństwo ;3

wtorek, 3 maja 2011

Opowieść Nie Byle Jaka (O NBJ)

Pewnego dnia, w pewnym mieście, gdzie było mokro. Padał deszcz ze śniegiem... Rozegrał się dramat. A mianowicie, pewien pies - Nie byle jaki, bo długowłosy, cały czarny, oprócz białych łapek. I... pewna osoba - Nie byle jaka - Trzymała smycz, z pieskiem na końcu.

- Popatrz tutaj jest piękne miejsce złozenie daru! - wskazałam piękne miejsce pod drzewkiem. Przemarzłam i przemokłam do suchej nitki, a owy Nie Byle Jaki pies, nadal szukał miejsca. - Szybciej - mruknęłam, pies jakby mnie usłyszał, nie minęło 5 minut, a juz byliśmy w domu.

I tu zaczął się koszmar! Wyciągnęłam suszarkę... O nie... SZCZOTKĘ! O MÓJ BOŻE ! :OO

I zaczęłam go suszyć, ale Ptyś miał inne zdanie, co do suszenia. Przednia łapa - czeszę, susząc i nagle... łapa znikła! Tak, moi drodzy. ZNIKŁA. Znikła pod kudłami mojego psa. Odłozyłam suszarkę i szczotkę. Złapałam za łapę i próbuję ją wyciągnąć. Nie wyobrazacue sobie mojego zdumienia, gdy napotkałam opór. Ciągnę. Nagle łeb psa, spoczął na łapie. "Nie dostaniesz" prawie ze mówiły jego oczy. Walka, to była walka z psem, który uznał ze NIE DOSTANĘ łapy, a ja uznałam ze będzie INACZEJ.

Po godzinie walki z psem - udało się. Jest suchy, teraz sobie śpi na legowisku, jak grzeczne dziecko.

Niestety... Ale, czeka nas powtórka z rozrywki, poniewaz właśnie w tej chwili... Pada... Sypie... ŚNIEG! :OO Bóg sobie chyba leci w kulki! Hey You! It's May!! NOT January vel December!!

Wybaczcie, ze nie ma "juz", poniewaz, nie wiem, czemu, ale nie chce mi się wstukać. Ale tylko na Blogspocie... ;/


ZITA.