Strony

sobota, 12 października 2013

[MEP] A P P L A U S E - czyli SUPER filmik !



Oto przed Wami filmik (MEP- Multi Editor Project - czyli sklejka, w której uczestniczą różne osoby, często z różnych stron świata. Dostają muzyczkę i robią poszczególny part :)), udało nam się załapać... I oto wynik! Jesteśmy pierwsi :) Zapraszam do oglądania~! (włączcie sobie wersję hd - czyli 720p, od razu lepsza jakość :))

niedziela, 29 września 2013

Ptyś - chodzenie przy nodze



Sądzę, że jest dobrze. BA! Jest coraz lepiej. Jestem na prawdę dumna z tego chodzenia :)

piątek, 27 września 2013

Ptyś- zostań!

Zostawanie to dla niektórych, jedno z najłatwiejszych ćwiczeń. Bo cóż to za filozofia posadzić/położyć psa i odejść na parę kroków. No żadna! No problem!

Ale nie u nas. Ptysiek nigdy nie umiał zostawać, czy w domu czy na dworze na trawce. Podejrzewam dlaczego to ćwiczenie było dla niego tak trudne do opanowanie. Ten powód jest dwuczłonowy - lęk separacyjny.

Odkąd pamiętam miał z tym duże trudności. Ptyś wychował się w sforze jedenastu psów. I teraz wyobraźcie sobie, zabraliśmy go stamtąd i umieściliśmy w domu, gdzie psa żadnego.. nie było. Cisza. Spokój. Do tej pory pamiętam jego zaskoczenie.  I przyszedł dzień w którym musiał zostać całkowicie sam... no i wyszło szydło z worka. Wył. Wył przez 8 godzin. Nie chciał być sam.

Po trzech latach mogę powiedzieć, że już nie wyje. Ale komenda "zostań!" wciąż chodziła za nami jak cień i patrzyła się szyderczo. O nie! PRÓBUJEMY.

Zaczęłam w domu od samej komendy leżeć, a mianowicie - niezrywania jej. Ptysiek niestety miał takie przyzwyczajenie : leżę, ale zaraz usiądę, więc usiądę teraz, bo po co mam czekać na rozkazy? I tak kiedyś to będę musiał zrobić... Smak za smakiem, smak za smakiem. Ale przepracowaliśmy.
Następnym etapem było wychodzenie z pokoju. Tu poradził sobie nieźle. Potem uwaga.. wynieśliśmy się na dwór. W parku, w środku miasta, w każdym możliwym miejsce "Ptyś, lie! Zostań!". Coraz dłużej i dłużej... I ostatecznie to jest wynik naszej pracy :

sobota, 24 sierpnia 2013

Seminaria, seminaria!

Wybaczcie (znowu) za moją, tak długą, nieobecność. Najpierw zepsuł mi się komputer, potem egzaminy, potem nauka na oceny końcowe, potem koniec roku i finałowo chodziłam do pracy przez cały lipiec. W sierpniu pojechałam do przyjaciółki na 2 tygodnie bez Ptyśka i jakoś to tak szybko minęło...
No ale, ostatecznie jestem! Działo się u nas dużo. Nastąpił przełom w szkoleniu Młodego i w moich metodach. Sądzę, że oboje jesteśmy coraz lepsi.
Skierowaliśmy się, już totalnie pod obi. Robimy tylko to i sztuczkujemy. Z tej racji pojechaliśmy na seminarium. Nigdy nie byłam, bo przecież na frisbee się nie nadajemy, do agility... yhyhyhhyhy... Nie pomyślałam nigdy o obi, bo to taaaaaaaaaaakie nudne. Dopóki nie zaczęliśmy ćwiczyć trochę na bardziej poważnie... Wpadliśmy jak śliwki w kompot.
Natknęłam się na informacje o seminarium z Patrycją od Zoe co prawda sztuczkowe, ale obi też mogliśmy porobić więc... Ale było organizowane rzut beretem ode mnie, więc.. nie marnujemy takiej okazji, o nie!!! Jedziemy! Postanowione. Zapłacone. Smakołyki kupione, pies niewybiegany, klatka spakowana. Gotowi! Pogoda... cóż nie dopisała. Padało i było zimno. Rozbiłam się z Młodym i cieszyłam się, że wzięłam klatunie. Pies do klatki, nie męczył się, tylko spał pomiędzy ćwiczeniami zamiast nakręcać, piszczeć i szczekać.
Była jedna rzecz, nad którą zawsze się zastanawiałam - czy Ptysiek może ją robić? Czy ja dam radę? I wiecie, Patrycja nam pomogła i... mam afgana, który robi vaulty! :D
Dostaliśmy również zaproszenie na Warszawę, ale niestety nie mogliśmy z niego skorzystać.. A szkoda..
Ale wracając. Patka rozgrzała w nas pasję na nowo. Obedience stanęło otworem. Zaczęliśmy ćwiczyć poważniej i lepiej. Ogólnie, po tym seminarium muszę przyznać, że Ptysiek straszliwie się do mnie przywiązał... Jakoś tak wzmocniła się ta nasza relacja.
Więcej fotografii z seminarium z Patrycją : tutaj
Wróciliśmy i normalnie wyobraźcie sobie, że od razu zaczęłam szukać innych seminariów. To było świetne. Tyle się uczyliśmy, że żałowałam, że wcześniej z tego nie skorzystałam.
I tak oto, w tym samym miejscu - w KarpetTeamie było organizowane seminarium z Magdaleną Łęczycką. No to jak? Jedziemy! I znowu procedura ta sama. Klatka, pies i w drogę!
Nie wiedziałam na co się przygotować. Ale było źle z Ptyśkiem. To znaczy.. rozpraszał się, nie mógł się skupić. To było dla wszystkich zaskoczeniem. Bo gdy było seminarium z Patrycją, organizowane w parku, gdzie co jakiś czas rowery, ludzie z psami, głośni ludzie, to nic. Pies pracuje na 110%. A tutaj ? Cisza, spokój, ładnie ścięta trawka, fajna pogoda. A pies co? Tu powącham, tam powącham, nie chce mi się pracować.. No kurdę, szok. Po prostu szok!
Ale... to nam dużo dało do myślenia. Po pierwsze - żadnego pośpiechu. Po drugie - podstawy. To w pewnym sensie sprowadziło mnei na ziemię. Nie leć do przodu, tylko zrób z tego mocniejszą komendę. A potem bierz następną. Dowiedziała się mnóstwa.. na prawdę mnóstwa rzeczy.

Za wszystkie zdjęcie, baaaaaaaaaardzo dziękuję Kamili Późniak - Link do jej studia KamVis - kliknij tutaj

Mam już temat na następną notkę, a więc się nie bójcie. Będzie! :DDD

Pozdrawiam,
Paula i Ptyś!:D

środa, 24 kwietnia 2013

Misz(cz)owtręt #1

   
     Nadchodzi maj. 6 miesięcy zimy z minus pierdylionem stopni odeszło w zapomnienie i zamiast tego za oknem świeci słońce, temperatura wzrasta niczym ceny paliwa, pyłki zbierają siły, formują armię i napadają na alergików a ptaki śpiewają - bo tak. W takich warunkach ciężko siedzieć w domu - słońce świeci w monitor, tyłek ślizga się po krześle a radosne trele sprawiają, że ciężki metal puszczany przez głośniki po prostu NIE BRZMI(ze zdziwieniem stwierdzam, że dubstep szczególnie na tym nie cierpi...). Człowiek myśli: "kurcze, wyszedłbym gdzieś". Nie widzę jednak sensu w samotnych włóczęgach po mieście. Uwielbiam je, ale mam zawsze takie krystalicznie czyste wrażenie, że po prostu marnuję czas. Znajomi nie chcą wychodzić "ot tak" - muszą mieć zawsze cel. Idziemy do... konkretnego miejsca. Ewentualnie możemy iść pobiegać, na siłownię, na rower, na basen(dobra, przesadziłam, moi znajomi to nie sportowcy, prędzej powinnam napisać "na piwo, na wódkę, na wino".)... Ale spacer ? Taki bezcelowy ? 
     I pojawia się magiczne rozwiązanie - pies! Czy jest wdzięczniejszy towarzysz spacerów ? Ano nie ma. Patrząc na kwietniowe statystyki adopcji w naszym schronisku - nie tylko ja doszłam do takiego wniosku. Wiosna jest dobrym czasem na zmiany, niektórzy ludzie właśnie ten czas wybierają na to, żeby wziąć psa ze schroniska. Endorfiny, witamina D - małe bąbelki szczęścia, które sprawiają, że nie ma rzeczy niemożliwych i jakoś tak w czlowieku budzi sie optymizm...
     Ale nie od dziś wiem to ja i wiecie to Wy, że pies to nie tylko magiczne dni pełne endorfin i witaminy D. Kurcze, niezliczona ilość osób to powtarza, ale jak patrzę na ludzką lekkomyślność wciąż mam wrażenie, że zbyt mało się o tym mówi. Krótka analiza - kiedy myślimy o wzięciu psa ? Najczęściej wtedy kiedy mamy ochotę do działania, nastrój dopisuje. Spróbujcie przyłapać się kiedyś w momencie największej deprechy, kiedy nie macie ochoty wstać z łóżka a jak już wstaniecie to wściekacie się na wszystko i wszystkich. Albo w momencie kiedy wszystko leci z rąk, nic się nie układa a za oknem leje deszcz. Jeśli macie już psa to poczekajcie na moment kiedy on będzie miał gorszy dzień - nie wykonywał poleceń, głuchnął, uciekał, po raz kolejny popełniał ten sam błąd, cofał się w socjalizacji, nie spełniał oczekiwań... Kiedy już będziecie mieli taki moment w życiu WTEDY pomyślcie o wzięciu psa - pierwszego lub drugiego. I nie liczcie na to, że pies w magiczny sposób pomoże, że zmotywuje, poprawi humor, zadziała jak terapeuta i pomoże rozładować złe emocje. Nie liczcie na to, że paskudny humor jest tylko wyjątkiem, minie. Nie zwalajcie na psa odpowiedzialności za pracę nad własnym charakterem, podejściem, opanowaniem. Zastanówcie się jakby to było - ulewa i deszcze przez tydzień. Psa trzeba wyprowadzić, łapy umyć, mieszkanie posprzątać, sierść wysuszyć... A potem znowu wyjść na spacer ledwo skończyło się ostatnią czynność... I znowu... Niewiele czasu na ogarnięcie dnia - nauka, praca, zakupy - a psa wyprowadzić trzeba... Wyjazd ze znajomymi ? Co wtedy ze zwierzakiem ?
     To takie mówienie, że pies to nie tylko zwierzę, ale również styl życia to absolutna prawda. Człowiekowi zmieniają sie odrobinę priorytety, nastawienie, myślenie. Nie od razu. Stopniowo. Czasami ta zmiana jest trudna, wtedy pojawia się najwięcej wątpliwości. Niektórzy nie potrafią iść na kompromis. Męczą zwierzę, męczą siebie. Ciężko było nawet u nas. Pierwszy rok życia z Ptyśkiem był pierwszym rokiem życia z psem dla nas wszystkich. Po ponad 18 latach "bezpsiego" domu zawitał do nas pies. Zmiana rutyny, obowiązków, organizacji dnia oraz przyzwyczajeń. Lekko nie było, ale dzieliłyśmy ze Spiralą psa na pół i jakoś poszło. Kiedy wyjechałam, młoda poradziła sobie samodzielnie z niewielka pomocą rodziców.
     Czasami warto zaryzykować swój dotychczasowy styl życia, swoje gorsze dni, poświęcić się i zyskać coś czego tak na prawdę słowami określić się nie da.

sobota, 16 marca 2013

Wczesna emerytura

Od jakiegoś czasu powróciłam do schroniska i mam swojego ulubieńca! Współpracuje świetnie z człowiekiem, ma naturalny heeling, słucha się bardzo dobrze. I postanowiłam dać spokój Ptysiowi!
Przecież on niezbyt lubi naukę. Pracuje.. pracuje bo musi. Zresztą ta nasza współpraca nie jest na jakimś wysokim poziomie. Więc, przechodzi na zasłużoną emeryturę (niedługo ma 4 lata!!!).
Teraz jak mam już swojego wymarzonego psa... nie ma sensu pracować z Ptysiem. Po co? To tylko chart, głupi, lepiej skupić się na tym nowym!


Oczywiście, moja marna prowokacja. Ale niezmiernie mnie denerwuje (wręcz szlag mnie trafia) jak ktoś ma swojego pierwszego psa, pierwszego z pierwszych, z którym zaczynał wszystko i jest takim super teamem z tym psem i kupuje drugiego psa... i ten "kochany" idzie w odstawkę. Wiecie, pies się stara z całych sił i właściciel to docenia.. przynajmniej tak myślisz.. tworzą coś niepowtarzalnego... I taki człowiek kupuje drugiego psa, zazwyczaj owczarka. Po co, spytamy. "Do sportu", odpowie.
Ale dlaczego? Dlaczego ten człowiek kupuje drugiego psa, skoro nie osiągnął jeszcze WSZYSTKIEGO z tym pierwszym?
Wszystkiego - co mam na myśli. Do niedawna myślałam, że wyciągnęłam z Ptysia już większość rzeczy i powinnyśmy skończyć robić cokolwiek. Ale trochę motywacji, rozmów, oglądania filmików no i... okazuje się, że z Ptysia na razie wyciągnęłam może 1/10 umiejętności...
Dowodem tego, jest filmik (trochę podstarzały, bo wychodzi mu to coraz lepiej i ćwiczymy tylko na zeszycie już):
Do czego zmierzam -> kupiłaś drugiego psa, słodkiego szczeniaczka. "Przyszły mistrz!", powiadasz. I jakoś się zapomina o tym pierwszym. Czasu jest mniej, sesji mniej, spacery - wychodzisz, bo musisz, ale najchętniej, żeby tego psa nie było, bo masz nowego, lepszego. Który szybciej się uczy.
Oczywiście, nei zawsze tak jest. Słyszę również o parach (teraz triach), które świetnie się trzymają. Pracują z dwoma psami na równi. I żaden nie idzie w odstawkę :)
Czasami te "stare" wcale nie idą w odstawkę, ale mają problemy zdrowotne i własciciele chcą się dalej rozwijać, ale nie chcą męczyć psa. I ja rozumiem takie sytuacje. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Takich sytuacji jest może 5 na 10 teamów ;)

Mówiąc szczerze, nigdy tego nie zrozumiem. Takiego podejścia. Nowy pies = "stary" w odstawkę. Pytam, jakim jesteś trenerem skoro szkolisz swojego owczarka, osiagasz z nim szczyty... a twój kundel, chart, beagle czy inny cudak gnije na kanapie i całkowicie stanął w nauce?
Sądzę, że niezbyt dobrym. Bo dobry trener próbuje wyciągnąć z tego pierwszego jak najwięcej. Cały czas z nim trenuje, próbuje nowych metod. ZAWSZE coś wymyśli.
A najbardziej denerwujące usprawiedliwienia, to "i tak jest już stary" -> wniosek jeden - masz psa powyżej siódemki- na kanapę i niech siedzi. Raz na jakiś czas powtórzysz sztuczki... i koniec! Starczy, bo się przemęczy! "I tak nigdy za bardzo nie lubił szkolenia" -> to jesteś całkowicie beznadziejnym nauczycielem i zdecydowanie nie powinieneś mieć drugiego psa! Skoro ja dałam radę zrobić z autystycznego, ignorującego wszystko i wszystkich charta... z tego charta dałam radę zrobić Ptysia... To wybaczcie, ale wam też się uda, bo ja jestem przykładem dziecka (jak dostawałam Ptysia, miałam 12 lat), która w momencie kiedy ma wiedzę tylko teoretyczną... dostaje dojrzewającego afgana i jest jedna wielka porażka po całości. Ale po tych miesiącach - zbierasz się, wstajesz i próbujesz znowu. Po roku podcinaja ci nogi, upadasz i leżysz. Nie możesz wstać. Ale zaciskasz zęby  i próbujesz wstać. I wiesz co? W końcu wstajesz i w końcu ci się udaje.

 Ale żeby wstać i się nie poddać - trzeba chcieć. Trzeba chcieć się kształcić. Dlaczego on tego nie robi? Dlaczego robi to krzywo? Dlaczego odmówił mi współpracy? Jak mogę to naprawić?

I podsumowanie. Kochani-wkręceni-w-sporty, NIGDY nie zapomnijcie o swoich pierwszych psach. Nie mówię tu o jakichś wspomnieniach, ale o pracy z tymi psami. Kupujcie drugie psy - nie widzę przeciwwskazań. Ale róbcie to z głową, nie po łebkach, bo rodzice ci pozwolili i już, teraz, musisz. Nie ważne, że twój pies nie przychodzi na wołanie, rzuca się na inne psy, jest strasznie lękliwy. Bierzmy drugiego! Szybko! Ten pierwszy beznadziejny, nie będe go naprawiać, bo się nie opłaca. Ale z tym drugim zacznę wszystko od początku i będzie miodzio!
NIE.
Weź swojego drugiego psa, dopiero wtedy gdy ten pierwszy będzie wychowany, a ty będziesz miała pewność, że starczy ci czasu na DWA psy.
I proszę Was, nigdy nie dawajcie tego pierwszego psa w odstawkę. On też chce się uczyć, pracować i chociaż robić to for fun.
Myślę, że zawarłam tu wszystko co chciałam zawrzeć. Niech nikt nie czuje się urażony - bo nie było to skierowane do kogoś.To były po prostu Ot takie przemyślenia i rady z życia wzięte... :)


Zdjęcia z dzisiejszego spaceru w lesie. Chaos -> do adopcji , pies ze schroniska. Gdyby ktoś był zainteresowany, to zapraszam do kontaktu (możliwe, że napiszę coś więcej o nim w następnej, albo nanastępnej notce). Ptyś - mistrz afgański. Afgan nad afganami.

środa, 6 marca 2013

"Popatrz jak wszystko szybko się zmienia..."

Witajcie drodzy Czytelnicy!
Dzisiaj przywitałam was cytatem ze znanej - chyba wszystkim - piosenki Sydney Polak "Otwieram Wino". 
Ten cytat, podsumowuje chyba wszystko co się dzieje wokół mnie od ostatniej notki.
Cerka została zaadoptowana, znalazła dobry dom, w którym mam nadzieję spędzi dłuuugie lata. W schronisku pracuję nadal, swojego ulubieńca mam. Naturalna kolej rzeczy ;)
Pracuję z Ptysiem, ale o tym za chwilę. Bo chciałam pokazać wam filmik ze Schroniskowymi psami + Ptysiem :

Jak zauważyliście - jest ogromna przerwa w pisaniu. I raczej już takie przerwy zostaną, nie mam czasu, pomysłów na notki. Będę czasem coś wrzucać, pewnie niekoniecznie związane z Ptysiem ;)

Ptyś! Ptysiowy afgański trenuje na razie frisbee. Tylko dlatego, że planujemy się pokazać i ośmieszyć na Wrocławskim DCDC :P Gdyby nie ten mały ShowForFun, to rzuciłabym to i zajęła się obi. 
Mówiłam wam, że mam charta, który nie lubi GONIĆ frisbee, za to kocha chodzić przy nodze i zmieniać pozycje? Nie mówiłam? No to potwierdzam tą informację. Dziwny ten pies, ale swój.

Wybaczcie, za tą krótką notkę, na pewno za parę dni/tydzień/miesiąc wstawię coś dłuższego i bardziej wartego uwagi niż to. Musi wam wystarczyć na razie filmik + słowa "U nas wszystko okay". 

Pozdrawiam was i dziękuję za 31 (!!!) komentarzy pod poprzednią notką! Są bardzo motywujące, bo czytając je, od razu wiem "Kurczę, jednak ktoś to czyta, przydałoby się coś napisać".
Dzięki! 
Wygłaskajcie swoje pociechy! :D