Strony

niedziela, 9 stycznia 2011

Tak się złożyło :)

Post ten miał zawierać małą retrospekcję, ale tak się złożyło, że ani pomysłu na niego nie ma, ani uporządkowania w tym, co chciałabym wam opisać :)

Jedno słowo jednak trafnie oddaje to, co wprowadził Ptyś w pierwszych miesiącach do mojego - a może naszego ? - życia wraz ze swoim przybyciem - absolutny Chaos. Tak, wielka litera jak najbardziej jest tutaj adekwatna. Nigdy nie uważałam się za pracusia, ale jak się okazuje, nie dość, że się nie pomyliłam, to moje życie było o wiele bardziej leniwe i bezowocne niż mi się to zdawało. To, jak ten pies cudownie zagospodarował mój czas było wręcz niesamowite i tak na prawdę ciężko było się przestawić z powolnego wybudzania do 7.30 - a w weekendy do leżakowania gdzieś tam, do wczesnego popołudnia - na spacery w okolicach. 6.45. Powiem tyle, w tych pierwszych dniach absolutnie biłam rekordy Guinnessa jeśli chodzi o czas jaki zajmuje wyszykowanie się do wyjścia (; Pobudka o 6.30 i niecałe dziesięć, w porywach piętnaście minut później moje zaspane ja staje w drzwiach. Mówię wam, dla osoby wstającej w porywach o godzinie dwunastej jest to wyczyn godny uwiecznienia w jakiejś księdze.

No, ale między Bogiem a prawdą - wyboru nie miałam - młody upominał się o uwagę teraz, zaraz natychmiast i groził sikaniem na dywan w pokoju rodziców. Problem jest taki, że gdzie jedne groźby nie są spełniane, inne niestety tak i w ten sposób w pierwszych dniach nieszczęsny dywan zaznał więcej wilgoci niż przez całe swoje życie.* Skurczybyk był i jest dobry, szybko nauczył się, że jak stanie piszcząc pod drzwiami cały dom w te pędy skacze do smyczy, do klamki i lecimy sprintem na trawę. Teraz, chociaż wiem już, że czasami bestyjka robi to dla samej satysfakcji wymuszenia wyjścia - prawda jest taka, że jakby mógł to by z dworu nie wracał (; - to i tak daję się nabrać, tak jak i on próbuje tej sztuczki, chociaż wie, że szansa na to, że ktoś z nas "łyknie" haczyk jest znikoma. Ale jest.

I tak oto razem z siostrą szkoliłyśmy psa - siad, leżeć, a kuku, na miejsce - a pies szkolił nas - na dwór, daj jeść, nalej mi do miski, wytrzyj mi mordkę, wstawaj, pogłaszcz, schowaj buty. Faktem jest, że był chyba lepszym nauczycielem, bo pomimo wspomnianego wcześniej Chaosu w mój Leniwy Świat wprowadził również paradoksalnie... porządek. Tak oto wraz z pojawieniem się szczeniaczka zniknęły z przedpokoju kapcie - ku wielkiemu rozczarowaniu Ptysia - nagle zakończono gubienie skarpetek w drodze z łazienki do pralki (a jeśli coś się zgubiło, od razu wiadomo gdzie zniknęło...) i kilka innych mniej istotnych kwestii. Szczerze ? Nie byłam na to przygotowana. Nie wiem co sobie wyobrażałam. Pewnie, spacery na pewno, zabawy z psem, naukę, ale to, co wniósł ze sobą ten ośmiomiesięczny maluch było przez pierwszych kilka tygodni niczym jakieś stadium szoku. Nie było psa i nagle jest. Z dnia na dzień sytuacja zmieniła się nie do poznania :) Na lepsze czy na gorsze ? Skłaniam się raczej ku temu pierwszemu, ale muszę przyznać, że teraz wiem co oznaczają te wszystkie przestrogi psiarzy "Zastanów się dwa razy zanim weźmiesz psa! Przewróci ci życie do góry nogami!".

Cóż, przewrócił. Ale zmiana perspektywy i punktu widzenia z dnia na dzień okazuje się mieć więcej zalet niż wad :)

_____

*Problemem nie było tutaj bynajmniej moje lenistwo, ale fakt, że młody nie chciał sikać na dworze, o czym część z czytelników pewnie wie (;

1 komentarz:

  1. Coś-niecoś na ten temat wiem. Pierwszy pies był w naszym domu nie lada niespodzianką, a co dopiero drugi, choć zaplanowany-nieplanowany. ;) Również pamiętam wczesne wstawanie i pędzenie na dwór, by nikogo po przebudzeniu nie zaskoczyła duża plama na podłodze, nieudolne kroczki Ciaptaków na smyczy i pierwsze spacerowe zmartwienie o tym, że "ten pies siusia nie tak, jak powinien". Z czasem opieka nad tymi dwoma dziwnymi osobnikami, które z początku zdawały się ucieleśnieniem chaosu weszła domownikom w krew.
    Choć nasze życie nie jest aż tak poukładane jakoby miało mieścić się w pudełku, ani trochę nie narzekam. Nie mam, na co. :)
    Pozdrawiam
    Marteczka

    OdpowiedzUsuń