Strony

niedziela, 20 lutego 2011

Powrót zimy !

Otóż kilka dni temu chciałam wam napisać kilka szalenie radosnych słów: Wiosna powraca! Już nawet zdarzyło nam się potrenować slalom i poszaleć na wsi u przyjaciółki. Jednakże pospieszyłam się, wiosna się zląkła i tak z trudem osiągnięte kilka dni ciepłej, suchej, bezśnieżnej pogody kiedy to pies wracał z czyściutkimi, suchymi łapami zostało zastąpionych przez to, co mam teraz za oknem. Co to takiego ? Ano płatki śniegu sypiące przynajmniej kilka godzin codziennie dla treningu; kolory, które zaczynały wracać zastąpione przez krajobraz szaro-buro-biały; suchutkie niegdyś łapy, które teraz trzeba wycierać, suszyć i usuwać z nich kulki, których mój Prawie Długowsłowy Pies znowu zaczyna przynosić ze spaceru w ramach przypadkowej pamiątki.
Ten blog powinien się chyba nazywać Blog Marudzącej Na Pogodę. Musicie mi jednak wybaczyć (albo przestać czytać (; ), po tylu bezbarwnych miesiącach po prostu najchętniej nie oddawałabym tych z trudem wywalczonych kolorów.
Tak więc, pierwsza sprawa: zmiana pogody :)
Druga sprawa, to trening. Otóż żadna pogoda nam nie straszna, na spacery chodzić trzeba dla zdrowia własnego no i oczywiście zdrowia psa. A ja jestem na tyle nienormalna, że nie wychodze na Długi Spacer ot tak, ale zawsze zaplanuję sobie co będziemy robić i staram się to realizować. Wczoraj mieliśmy dzień ignorowania innych psów. Jako że Ptyś już wkrótce weźmie udział w konkursie Młody prezenter nie może przynieść wstydu rodzinie zwiewając z ringówki i zaczepiając wszystkie Młodoprezenterowe psy (chociaż z drugiej strony byłaby to niezła eliminacja konkurencji, hm...). Tak więc miesiąc, może dwa miesiące temu moja młodsza siostra rozpoczęła naukę stania, ustawiania, przestawiania, wystawiania, kłusowania i - ku rozpaczy psa - ignorowania innych psów. Było ciężko, szczególnie z tym ostatnim, ale prezentowanie się ma chyba we krwii, bo załapał bardzo szybko i tak oto stoi ślicznie i bez ruchu, ustawia się prawie samodzielnie, kłusuje ślicznie kiedy wie, że musi... Inna sprawa, że czasami próbuje przeforsować swoje pomysły, bo na przykład po co kłusować normalnie, skoro można inochodem, o wiele mniej to męczące i jakże ciekawie wygląda... Nie ? No dobra, ale jednak może ? Aha, zdecydowane nie ? No to może i będę kłusował normalnie... Ale spójrz, wszyscy ustawiają się w ten sposób, sztampowo, spróbujmy może tak... Co, też nie ? Znowu zdecydowane nie ?! Toż to będzie nudne jak flaki z olejem...
I tak mniej więcej przebiega nauka psa pośród pełnych rezygnacji wzdychań (znowu zdecydowane nie) i kłapania paszczą (smaczki rekompensują przynajmniej częściowo "Zdecydowane nie").
Wczoraj natomiast, korzystając z obecności kuzynki w naszej mieścinie umówiłam się na sesję ignorowania innych psów. Zabrałam siostrę, psa, kupiliśmy smakołyki i poszliśmy w teren. Cóż, nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale kiedyś musiał się nauczyć ignorowania, bo odwrócił się raz a później nie robił problemów, nie zwracał uwagi na psa, który idzie za nim. A skoro tak, to zasłużył na jego wyczekiwaną nagrodę - szczęknęły karabińczyki i dalej w pole :) Niestety, aparatu nie wzięłam, gdyż nie spodziewałam się takiego szaleństwa. Możecie sobie zatem tylko wyobrazić te szalone okrążenia, zmyłki i zwody afgana i asta, który biegnie za nim jedno kółko, drugie, trzecie aż w końcu staje i tylko to patrzy, to czeka aż ten zbliży się ku niemu, bo gonić go nie ma sensu :))
Tak, tak, afgan to ten nieposłuszny psiak ze skłonnościami do ucieczek (; To ten, którego można puszczać tylko na ogrodzonym terenie (; I ten, którego trzeba uczyć przywołania od najmłodszych lat, bo inaczej kiepskawo (; Biorąc pod uwagę, że Ptyś przybył do nas jako ośmiomiesięczny psiak a wczoraj dawał się odwoływać od zabawy, pilnował i był na każde zawołanie, hm... To chyba nie afgan :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz