Jako że moja młodsza siostrzyczka była chora, mama do Wrocławia wysłała nas z przykazaniem, abyśmy nie szalały ze spacerami na tych trzaskających mrozach. I na prawdę próbowałyśmy, starałyśmy się, ale jakoś samo tak wyszło, że znaczenie wyrażenia "nie szaleć ze spacerami" musiałyśmy mocno naciągnąć do swoich potrzeb.
![]() |
Piątkowy wieczór w wykonaniu psa. |
Spotkanie się w tym towarzystwie dało nam super obraz na to, jak może wyglądać spacer z psem, relacja pies-opiekun. Dorota dała też Paulinie kilka użytecznych rad jak pracować z Ptyśkiem a moja siostra... Przyszła ze spaceru lekko oszołomiona i mocno zamyślona. Ja natomiast doszłam do wniosku, że powinnam się nazywać Najsłabsze Ogniwo i od jutra zmieniam nickname. Bowiem osoba, która najbardziej bała się spuścić spokojnego, olewającego biegaczy i rowerzystów psa przybrała moją postać... Lekcja, jaką wyniosłam ze spotkania - poza tą, że Ptysiek ma podejrzane ciągotki do włażenia na zamarzniętą Odrę i trzeba mu to uniemożliwić - brzmi prosto: "Więcej zaufania dla własnego psa!".
Dorota, jeśli to czytasz, dziękujemy za spotkanie :)) !
Idąc na spotkanie z Olą i Morusem postawiłam na mój niezawodny zmysł orientacji z terenie co skończyło się spacerem dookoła osiedla, dokładnym poznaniem okolicy i zarobienie jakiegoś tysiąca potępiających spojrzeń młodszej siostry. Przy tysiąc pierwszym dałam się namówić na to, by zadzwonić. Kilka zapytanych osób i jeden telefon później udało nam się spotkać (nie, nie znalazłam punktu, Ola się zlitowała i przyszła po nas :)). Psiaki się zapoznały - Morus trochę z rezerwą, Ptysiek jak zwykle z impetem - i poszłyśmy na spacer. Niestety ich wspólne bieganie nie wchodziło w grę, ponieważ Morus był zazdrosny o swoje rzeczy a nasz pies baaardzo chciał zobaczyć co tam terier w pysku chowa... Nie trzeba chyba dodawać, że to nie było rozsądne... Ostatecznie pobrykali trochę na zmianę a spotkanie bloggerskie było dla nas również pouczające i bardzo sympatyczne.
Bilans weekendu ? Czas spędzony w świetnym towarzystwie, osiem odmrożonych palców (mrozy minus piętnaście, przypominam tak przy okazji), odrobina wiedzy, nowy autorytet, cel jak iść do przodu, masa super wspomnień(i kilka mniej fajnych, ale kto o to dba?) oraz przekonanie, że nie taki Wrocław straszny dla afgana :)) Mimo wszystko przekonałam się też, że mam fajnego psa, ale dużo pracy jeszcze przed nami.
Trzeba to będzie kiedyś powtórzyć :)) !