Dlaczego wybrałam Baskerville?Powód był tylko jeden - dodatkowe zabezpieczenia przed ściągnięciem kagańca. Nic do rzeczy nie miało, że jest on "fizjologiczny", gumowy czy podatny na tuning.
Miał być nieściągalny dla psa, który ściąga prędzej czy później każdy jeden kaganiec.
Dlaczego nie wybrałabym go ponownie?
Baskerville tak sprawdza się jako kaganiec dla psa, narzędzie prewencyjne, jak żaba jako pilot jumbo jeta. Kaganiec ma spełniać JEDNĄ funkcję - nie pozwalać psu używać zębów - czy to do gryzienia innych psów/ludzi czy to do zżerania czegokolwiek z najbliższej psiemu pyskowi okolicy. Jak to wygląda w praktyce?
Ano tak, że jeżeli się uprze to uszczypnie. Do zjadania - czy to kromek chleba czy mikrosmakołyków w zasadzie nie potrzebuje się specjalnie upierać ani wysilać - upadła ci karma? Luz, podniosę. Skórka od chleba? Nie ma sprawy, człowiek, wezmę. Kiełbasa? Szyneczka? Kupa? Zjedzone. Ogarnięte. Wciągnięte.
Mimo, że powyższe jest dla mnie największym bublem tego produktu, sprzedawanego w końcu jako KAGANIEC, są też inne - między innymi rozmiarówka.
O ile na mojego psa nie miałam większych problemów ze znalezieniem rozmiaru to ograniczona rozmiarówka ogółem sprawia problem wielu psiarzom - ciężko znaleźć idealnego Baskervilla - na długość... i na szerokość. Nie wiem czy wynika to z dezinformacji producenta (nasz niby powinien być na psa, który ma pysk 11.5cm - Misza ma jakieś 9...) czy z innych powodów.
Dodatkowo - taki na przykład chopo jest na tyle plastyczny by można go było kilka centymetrów zwęzić lub rozszerzyć. A Baskerville nie. Baskervilla można ewentualnie... ugotować. Nie wiem czy to działa. Nie próbowałam.
Dodatkowym czynnikiem "na nie" jest CENA - Baskerville w rozmiarze 4(Misza, pitt bull i im podobne) kosztuje ok. 55-80zł w zależności od sklepu. Cena totalnie nieadekwatna do skuteczności produktu.
I moje ostatnie już "małe ale"... KOLOR. Do dyspozycji mamy uniwersalną czerń lub błękit, który wygląda jak wyblakłe na słońcu wymiociny smerfa(czytaj: nie podoba mi się BARDZO).
A może jednak bym wzięła?
Pomimo tych wszystkich wad, które sprawiają, że mój rozum krzyczy "nigdy więcej", jest też kilka zalet, które rozkazują mu przemyśleć decyzję raz jeszcze.
Przede wszystkim materiał(podobno guma), z którego wykonany jest Baskerville Ultra Muzzle jest niezwykle lekki i jak na gumę - NIE śmierdzi. Miało to dla mnie znaczenie, jako że w kagańcu Miszon miała biegać, głównie przy rowerze, ale także puszczona luzem podczas przejazdów przez parki, wały i inne czasami odludne miejsca. Kaganiec nie mógł być więc małym hantelkiem i nie powinien był stanowić dodatkowego zbędnego obciążenia dla psa.
Skoro już przy bieganiu jesteśmy, kolejna ważna rzecz - Baskerville nie podskakuje jak dziki na pysku psa podczas galopu czy cwału. Trzyma się stabilnie na swoim miejscu i nie przesuwa.
Ze względu na swoją budowę pozwala też zwierzakowi otworzyć pysk - ziajanie, picie i jedzenie nie sprawia psu większego problemu.
To w czym się zakochałam to paski - miękkie, elastyczne. Pasek zapinany na głowie ma dziurki od początku do samego końca, więc można go regulować jak tylko dusza zapragnie i nie trzeba nic samemu dorabiać. Kaganiec jest nieściągalny - można przyczepić go do obroży, więc nawet najbardziej upierdliwy pies nie będzie w stanie sobie z nim poradzić w napadzie buntu.
Drugie rozwiązanie stanowiące - moim zdaniem - o sukcesie Baskervilla to odsłonięty psi nos. Kaganiec dotyka psiego pyska w zasadzie tylko w jednym miejscu a psi nos jest wolny. Osobiście nie wyobrażam sobie okularów dotykających moich powiek albo gałek ocznych(jak to musiałoby irytować!) więc domyślam się, że dla psa kaganiec niedotykający tak ważnej części ciała jaką jest nos jest po prostu zbawieniem :)
I w końcu - przyzwyczajenie się do kagańca zajęło Miszy dwie lub trzy sesje. Uważam, że to niezwykle prędko jak na tak odpornego na ograniczanie wolności psa.
Dodatki i udziwnienia.
Baskerville - pobrudzony, popasztecony = pospacerowy. |
Góra również udziwniona. |
Jak już pisałam w poprzedniej notce - Baskervilla można odpicować. Nie mam tutaj na myśli jednak nadania mu tylko modnego kolorku, ale głównie przystosowania go do roli jaką powinien pełnić - do bycia narzędziem, które powstrzyma psa przed żarciem kupy i resztek wyrzucanych przez ludzi na trawniki. W Internecie można znaleźć mnóstwo rozwiązań tego problemu - głównie jakieś wstawki - plastki, skóra, gruby materiał.
Ja jakoś przypomniałam sobie jak "cudownie" zimą oddycha się w kurtkę i postanowiłam postawić na coś przewiewnego... na włóczkę.
Rozwiązanie jak dla mnie bardzo dobre - Miszon nie wdycha wypuszczanego przez siebie gorącego powietrza, nie robi sobie "szklarni", a jednocześnie może przez kaganiec pić. Dodatkowo, w tramwaju tak zabudowany przód robił nam za Ultra Konga - wsmarowałam tam pół puszki pasztetu i przez kolejne dziesięć minut pies uznał, że wydłubanie stamtąd mielonego produktu mięsopodobnego jest jej misją życiową.
Okay. Jakie są wady? Po wcieraniu w kaganiec pasztetu, lub po nachalnej próbie podniesienia świeżej kupy włóczkę trzeba wyciąć i wymienić.
Normalnie natomiast, kiedy ubrudzi się ziemią wystarczy ją zwyczajnie przeprać i wysuszyć.
Podsumowując
Pies traktowany w taki sposób w jaki powinno się go traktować wg. 90% napotkanych w parkach matek :D Lol. |
Jeżeli jednak Baskerville ma być kagańcem przez wielkie "k" - takim, który ma uratować Twojemu żrącemu wszystko psu życie w konfrontacji pies - truciciel - poszukaj czegoś lepszego albo postaw na tuning.
Niestety, bez niego ani rusz.