Strony

wtorek, 6 lutego 2018

Dzień dobry, nazywam się Ptyś i miałem depresję

Dzień dobry,
nazywam się Ptyś i miałem depresję przez okres ośmiu miesięcy (od czerwca 2017 do lutego 2018). Jest to dość trudne dla mnie wyznanie, ale postanowiłem się z Wami podzielić - a kość komuś pomogę. Zatem zapraszam Was do przeczytania mojej ośmiomiesięcznej historii, z góry przepraszam za wszelkie nudy i błędy, dobry w pisaniu nie jestem.



Tytułem wstępu nakreślę Wam moje życie. Odkąd zostałem zaadoptowany przez moją rodzine w 2010 roku byłem jedynakiem. Cała uwaga i życie kręciło się wokół mnie. Ochy, achy, jaki ładny Pan Pies - to o mnie. Ale grzeczny, ale wychowany - to też o mnie! Długie spacery, dobre chwile, złe chwile. Tylko ja i Paulina. Nikt więcej. Czasem przyjechała Magda, czasem się pomizialiśmy, było dobrze.
W 2013 roku coś się zmieniło. Zmieniło się pod kątem struktury naszej rodziny. Białe. Małe. Kłaczące. Weszła do nas do domu z buta, nie zapowiadając się wcześniej. Mała, dzika. Dziwnie.
Chociaż nigdy nie przymilałem się aż tak do Magdy - przestała zwracać na mnie uwagę, był ten biały potworek. Ochy i achy zaczęły dzielić się na pół. Misha wkroczyła do mojego życia.



Ale jak na załączonym obrazku widać - polubiłem tę sukę. Była bardzo w porządku wobec mnie, szybko zacząłem traktować ją jak rodzinę, nie jak konkurencje. Do tej pory jest to ta część mojego psiego towarzystwa z którym mogę przejść kilometry albo przespać na jednym łóżku, ba! Legowisku! I nawet AŻ tak bardzo mi to nie przeszkadza.

Moje życie znowu stało się spokojne, zrównoważone. Misha wyjechała, odwiedzałem ją czasem(często), ale generalnie rola jedynaka znowu na mnie wpłynęła. I żyłem sobie spokojnie aż...
W 2016 roku zaczęły się ogromne zmiany w moim życiu. Przeprowadziliśmy się z moją Panią, ale w sumie.. nie przeszkadzało mi to. Dopóki jestem z nią - jest dobrze. Możemy wylądować nawet za Wielką Wodą. Byle razem.
W 2017 roku wróciliśmy.  Pańcia jakoś nie w humorze przez dłuższy czas. Było mi też smutno, że jej smutno, ale starałem się poświęcać jej dużo czasu. Jakoś to przetrwaliśmy.
Maj.
Dziwnie.
Co się stało?



Co.To.Jest.
Przyjechało z Magdą i Mishą. Wtf. Dziwne, natrętne, namolne, upośledzone. O co tu chodzi? Mój spokój został znowu zaburzony, równowaga zachwiana. Mówiąc szczerze, to do tej pory nie do końca potrafię zaakceptować tę część - jak się okazało - naszego stada. Tak, Magda z Mishą powiększyły stado o tego... psa? Nie jestem pewien jak go nazwać.
Ale nie byłem świadomy, że to zapowiedź. Zapowiedź największej katastrofy w całym moim życiu. Zaburzenia osobowości, spokoju, rutyny i uwagi.
Przenieśmy się do czerwca.
Pani kupiła coś dziwnego. Metalowego. I karmę. Ale po co nam karma? Taka dziwna? Przecież ja mam swoją. Jakaś taka chodziła dziwnie szczęśliwa.. Ktoś mi to wyjaśni?
Po kilku dniach - wyjechała. Znikła. Nie rozumiałem. Coś nie grało.
Pan Tata zapakował mnie do auta. Pojechaliśmy dosyć daleko. Otworzył się świat. Rozpoznałem "stare śmieci" czyli... Dom Afganów Malwiny. O co tu chodzi.. Znowu wycieczka? Gdzie Paulina.
Czekaj, widzę ją, na schodach. Co ona niesie? Nie... nosz krwa... Co to jest...



Trochę ble, trochę fuj...
Ale rozumiem. Malwina sobie pewnie powiększyła stado. Czekaj, dlaczego Paulina to pakuje do auta... Pewnie wiezie dla kogoś, ok, dobra. Znowu razem.
Wróciliśmy. Małe obrzydliwe coś wylądowało w naszym wspólnym pokoju. Pewnie na przetrzymanie. Bo to mało mieliśmy takich delikwentów?
Nie podobała mi się ta sytuacja. Był już u nas długo. Zasikał mi łóżko. Wiele razy. Czułem się bardzo niekomfortowo, źle i smutno. Pańcia jakoś poświęcała temu gnojkowi dużo czasu. Dlaczego? Wychodziła z nim co godzinę na dwór. Dlaczego? A ja?
No i się zaczęło.



- Zostaje z nami.
- Czekaj, chyba żartujesz?
- Nie Ptysiu. On z nami zostaje.
- Ale Paula... Przecież miało być inaczej, mieliśmy być zawsze razem.
- Przecież jesteśmy. Tylko, że w trójkę.
- Ale to nie ma sensu, nie istnieje trójka. Jest tylko dwójka. A skoro wzięłaś nowego pieska.. To ja chyba... już nie jestem potrzebny, prawda?
- Co Ty gadasz? Oczywiście, że jesteś.
- Ta...

Nie uwierzyłem jej. Jedyne na co miałem ochotę to spać. Wcześniej często kręciłem się po domu, teraz postanowiłem nie ruszać się z legowiska. Bo po co? Spacer? Sama sobie idź. Chyba, że idziemy sami, bez tego pokurcza, to może się podniosę. Ale w sumie.. po co?
Smutek.
Nie chciałem.
Smutek.
Dlaczego?
Smutek.
Dlaczego nikt mnie nie kocha?
Niby głaszczą, niby poświęcają czas, ale... po co ten pies? Po co on? Ja już Wam nie wystarczam?
Zacząłem lizać łapy, trochę nerwówka. Mogę się założyć, że człowiek na moim miejscu złapałby to coś ostre, przez co leci krew i przyłożył do ręki. Ja lizałem łapę.
Jeść?
Ale.. Nie rozumiem. Dlaczego?
A może sama sobie to zjedz? No dobra..  w sumie coś musze, żeby przeżyć...
Trening? Ale po co...
Wołasz mnie? Ale ja się dobrze czuję w klatce...



Trwałem tak przez kilka miesięcy, byłem otoczony murem. Mimo tego, że Pani dawała mi dużo uwagi i spacerów tylko we dwoje. Nie naciskała, jestem jej wdzięczny za to, że dała mi czas.
W pewnym momencie coś jakby zmieniło się w mojej głowie. Jakby ktoś mi pstryknął w ucho i powiedział "Hej! Koniec smucenia się, trzeba żyć. Ten mały piesek wcale nie jest taki najgorszy, a Pani naprawdę Cię kocha, spójrz tylko!".
Wstałem. 
Uświadomiłem sobie to. 
Zacząłem na powrót żyć. 
Lodóweczka się otwiera? W porządku! Lecimy! Spacer? Jestem gotowy!
Nawet z tym małym gnojkiem. Nawet z nim. 


Bo w życiu najważniejsze jest znaleźć równowagę. Równowagę między Ja i Ty. I nie zaburzać jej. 
To byłem ja, 
Ptyś.

wtorek, 16 stycznia 2018

#1 Czy wiesz, że...

charta afgańskiego miały sławne osoby?
I nie mam tu na myśli polityka z Koziej Wólki, tylko prawdziwie sławne osoby jak... 

Salvador Dali
Zdjęcie zostało zrobione podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych w 1940-1948. 
Nie dość, że posiadał charta afgańskiego(którego imienia niestety nie udało mi się dorwać), to jeszcze postarał się oto, by w jego sztuce również sie pojawił. 
Na pewno kojarzycie te dzieło :)
Invisible Afghan with Appartion, on the Beach, of the Face of Garcia Lorca, in the Form of a Fruit Dish with Three Figs 1938 
Sympatycznie! 
Następny jest nie kto inny jak...
Pablo Picasso
Picasso razem z afganem Kabulem. Zdjęcie z lat '60
Pablo Picasso. Wszystkim znany, każdy kiedyś coś tam słyszał. Ale czy wiedzieliście, że miał afgana? A nawet.. dwa! 
Pierwszy imieniem Kasbec żył wcześniej, czego dowodzą zdjęcia z 1936 roku. Oto przed Państwem Kasbec :



Nie wiem jak Was, ale ja uwielbiam widok afgana leżącego w pracowniach i tym podobnych. To nadaje magii takiemu miejscu. 
Drugi, Kabul, żył w późniejszym okresie, bowiem zdjęcia z nim pochodzą z 1960 roku.



W ogóle chciałabym zwrócić Waszą uwagę na kompletnie różny wygląd tych psów. 

Oczywiście Picasso tworzył też prace z afganami. Oto kilka z nich:
Jesli kogoś interesuje temat bardziej, odsyłam do źródła informacji: KLIKNIJ TUTAJ

Gary Cooper

Tak dokładnie! Nie przesłyszeliście(przewidzieliście?) się! Gary Cooper miał afgana, a dokładnie afgankę zwaną Zora :)

I przed Wami NAJPOPULARNIEJSZY WŁASCICIEL CHART AFGAŃSKIEGO.

Jesteście gotowi?!


Barbie
Ten tutaj jest młodsza wersja. 
Jakie mięśnie na przodzie! Ptysiu wstawaj z kanapy, idziemy na dwór!

Starsza wersja pochodząca z 1979 roku:
Trochę straszne...
Gdyby ktoś miał ochotę znalazłam go na jakimś zagranicznym targu staroci : KLIKNIJ TUTAJ

Który właściciel Was najbardziej zdziwił lub zaciekawił?

Źródła:
Wspomniane wyżej Afghan Hound Times oraz wikipedia.

sobota, 6 stycznia 2018

Recenzja Legowisk Wiko



Już jakiś czas temu moją uwagę przykuły legowiska z Wiko. Pracowałam wtedy jeszcze w sklepie zoologicznym, który akurat był dystrybutorem tychże. Pamiętam, że niesamowicie spodobało mi się wysokie, mięciutkie, a'la kosz legowisko. Było przy tym tak ogromne, że spokojnie pomieściłabym moje i siostry psy, a dodatkowo sama usiadłabym obok nich i jeszcze byłoby miejsce :D
Wybaczcie za Mishę, urodziła się z takim wyrazem twarzy :( 

Nikogo więc nie zdziwi moja dzika radość, gdy napisała do mnie Ela z zapytaniem o przetestowanie ich legowisk z Wiko! Od jakiegoś czasu zamierzałam się z zakupem legowiska dla Ptysia(całe życie miał klatunie, czas na zmianę) i dla Hige (do klatuni, aczkolwiek jeszcze się bałam, bo Pan Szczeniak jest szczeniakiem na 100% i lubi zjadać wszystko). Ale zaryzykowaliśmy. Czy były straty? Przy Panu Dzikiej Fretce to niestety nieuniknione. Ale zapraszam do dalszej lektury!
Zdjęcie ze strony http://legowiska-wiko.pl/

Najpierw może pokrótce opowiem o firmie z której legowiska mamy. Nazwa firmy WIKO wzięła się od imienia owczarka niemieckiego, który był głównym testerem legowisk i inspiracją. Tak przy okazji firma znajduje się zaledwie 15 kilometrów ode mnie - w Żaganiu. Niestety WIKO nie prowadzi sprzedaży detalicznej ( :( ), sprzedają w hurtowniach oraz sklepach zoologicznych, których spis znajduje się tutaj: 
 Przy okazji szukania info o firmie, natrafiłam na filmik(klik), wiec jeśli ktoś jest ciekawski - zapraszam do obejrzenia!


Ptysiu dostał legowisko moich marzeń i zachwytu, czyli.. Studnie! Legowisko z ortopedyczną pianką VISCO.
Na wstępie zaznaczę ważną rzecz. Ptyś jest księciem. On nie śpi na byle czym i gdy jego kołderka(tak, ma własną kołderkę, poduszkę i pościel :D) się zawinie - on się już na tym nie położy. Gdy wyciągałam mu legowisko z klatki - on stwierdzał, że jak chce to mogę sobie tam spać, a on idzie do klatki.
Dlatego rozumiecie już moje obawy, nie? 
Jakim zdziwieniem było, gdy po odpakowaniu legowisk.. Ptyś stwierdził, że on z niego nie wychodzi i tak naprawdę spacer nie jest mu potrzebny do życia.
Zacznę od tego, że legowisko jest naprawdę... OGROMNE. Jak już wspominałam na początku - wejdą do niego spokojnie 4 psy i ja.. Właśnie.. 
Tam pod kołdrą leży Ptyś :D

Jest mięciutkie, ma w środku tak zwanego "misia", który o dziwo nie mechaci się i generalnie zmienił się nieznacznie. Co więcej - legowisko nie brudzi się tak, jak brudziło nam się poprzednie z materiału. A Afgan=piaskownica. Nie jest trudno wydobyć ten piach z misia, wystarczy przejechać odkurzaczem i jest okay. Jest stonowane i estetycznie wygląda. Afgan uwielbia kłaść się wzdłuż ścianki. Jest w zupełności rozbieralne i można je prać w temperaturze 30 stopni. 

Powiem Wam szczerze, że staram się znaleźć minusy tego legowiska, ale poza ogromem, ich po prostu nie ma. Skoro Ptyś wybrał jakieś legowiska nad klatkę... to musi być naprawdę wow!


Bestia za to dostała poduche z wypełnieniem antyalergicznym do klatuni. Ma około 10cm wysokości, więc jest dość spore (ale co kto woli, ja lubię wysokie legowiska, bo będzie mięciusiooo! A ja lubię jak moim pieskom jest mięciusiooo! (dlatego śpią na łóżku)) i jest idealnie wymiarów klatki(mamy 90tke). 

Z góry ma również misia jak legowisko Ptysia i dodatkowy pas z logiem na 3/4 długości. Hige wcześniej tak średnio był za leżeniem w klatce z własnej woli, ale jak dostał legowisko to stwierdził, że jednak fajna ta klatunia, tak ciemno, tak wygodnie, tak mięciusio.
Ptyś czasem mu włazi do klatki, zwija się w kłębuszek i tam śpi, więc miękko musi być, skoro afgan godzi się na ciasne warunki dla poleżenia na legowisku(chociaż chyba nikogo, kto zna Ptysia, nie dziwi to, że lubi mieć ciasno).
Legowisko dla posiadaczy szczeniaczków ma jedną wadę. Hige kocha wygryzać wszystko co wystaje. Nawet o milimetr. Dlatego, gdy wyjechałam na dwa dni, zostawiając szczeniaczka rodzicom... Logo dziwnym trafem zostało wygryzione i zjedzone. 
omnomnom logo takie dobre omnomnom


Również to legowisko jest rozbieralne i należy je prać w 30 stopniach. Warto też wspomnieć, że wypełnienie "nie uleżało się" jak to było w poprzednich legowiskach, gdzie nawet po tygodniu użytkowania było widać w którym miejscu pies leży...




STUDNIA PTYSIA
Plusy:
  • mięciutkie,
  • zaakceptowane przez Księcia,
  • każdy pies odwiedzający dom je lubi,
  • łatwo je rozebrać i wyprać,
  • estetyczne, w stonowanych kolorach,
  • wysokie(ścianki mają 40cm wysokości),
  • nie łapie tak brudu.
Minusy: 
  • brak? 

Poducha Hicza
Plusy:
  • idealnie dopasowane,
  • mięciutkie,
  • Książę poświęcił godność, by na nim leżeć,
  • ładnie wykonane, 
  • mam ochotę zabrać ją i używać jako własną poduszkę,
  • całkowicie rozbieralne,
  • wypełnienie nie uleżało się.
Minusy:
  • wystające logo kusi, by je zjeść,
Czy polecam? Jak najbardziej. Miłe dla oka, mięciutkie, łatwe w czyszczeniu, psy je lubią. Czego chcieć więcej?
Ach! No tak! Dodam jeszcze, że razem z legowiskami firma dała nam... 


Gryzaki! Jeden duży dla Ptysia, a drugi mniejszy dla Hige. O dziwo jeszcze przetrwały i mają się naprawdę dobrze! Są dość twarde. Super gratis! 💓
Jedyne co, to trzeba się zastanowić przy doborze legowiska dla szczeniaczka, który lubi siać zamęt i zniszczenie.