Strony

niedziela, 23 października 2011

Nie potrafię skakać!

20 marca 2010 roku, przyjechała do nas przerażona kulka. Dziecko, które bało się psssssssssssssssst z ciężarówek, parasolek, schodów, auta... i skakania.
A raczej... On nie potrafił skakać. Nigdy tego nie robił, więc... co to jest? Skakanie... no wiadomo, wybija się z ziemi i przeskakuje daną przeszkodę. Ptyś -mój pies tego nie potrafił.
- JUMP! - krzyczałam i pokazywałam mu żeby przeskoczył ławkę. Pies robił baranka i cofał się przerażony. Co ja od neigo wymagam?! Do załamania rąk daleko nie było, a pamiętam, że pierwszy raz w życiu wszedł na lawkę, jak ktoś z nas na nią wszedł i pokazał że to nic strasznego. Powoli zaczął wchodzić na ławkę (pamiętam jak się trząsł, jak się cholernie trząsł na jakiejś głupiej ławce). Ale skakanie to wciąż nie było.
Ale powoli, powoli... Zaczęliśmy. Zaczął skakać przez ławkę (ograniczaliśmy te skoki, bo chociaż to charciszcze, to nie chcieliśmy, zeby się nabawił dysplazji ;)). To bylo OGROMNE osiągnięcie! Tak się cieszyłam! Jezu! On SKACZE!



Potem było tylko lepiej! Nie wierzyłam własnym oczom! Mój pies, który bał się przeskoczyć hopkę o wysokości 20 cm... skakał mi przez nogę ! ! !



Ale czy to koniec? Zatrzymamy się tylko na przeskoczeniu nogi? Nieeee..!
Zobaczcie co mój pies wyprawiał w wakacje! Ponad 1,70 m...


"Czy będę potrafiła zrobić z nim coś jeszcze? Posunąć się krok dalej? Czy to możliwe?" - pomyślałam. I okazało się ze a i owszem.
A więc drodzy i mili czytelnicy Ptysiowego! Chcę oznajmić, że otóż DA SIĘ zrobić coś jeszcze i coś więcej! TAK! Mój pies wczoraj zaliczył LEG VAULTA i skakał bardzo wysoko! Ja BYŁAM i JESTEM w szoku to co się wczoraj stało.




I pomyśleć, że to ten sam pies...

Proszę, tutaj albumik: więcej zdjęć :P
KLIKNIJ TUTAJ

sobota, 15 października 2011

Dziewczynka i Jej Pies

     To nie to, że jestem samolubną egoistką. No zaraz, przecież nie zawsze, prawda ?! Zdarza mi się myśleć o innych... czasami. I to nawet z pozytywnym skutkiem dla nich ! 
     Jednak kiedy padło sakramentalne "tak" na psa przed moimi oczami roztoczyła się jednoznaczna wizja wskazująca na to, że będziemy z tym psem najlepszymi kumplami, bo w końcu pies będzie mój i to mnie wybierze sobie na przewodnika. I wiecie co ? Guzik prawda. Rzeczywistość stwierdziła, że da po pysku moim wizjonerskim marzeniom. Faktem jest, że od początku byłam na straconej pozycji, chociaż walczyłam dzielnie. Ptysiek wolał i nadal woli Paulinę w roli najlepszego kumpla. Podczas gdy ja muszę sporo się napracować, żeby coś z niego wydusić ze strony mojej siostry wystarczy czasami tylko spojrzenie. Patrząc na tą dwójkę mam czasami wrażenie, że porozumiewają się bez słów - Paula pomyśli a Ptyś zrobi.
     Często ona może pozwolić sobie na coś, co nie przeszłoby z nikim innym. Wypuszczenie psa z mieszkania i pewność, że poczeka ? Tylko z Pauliną. Spuszczenie go w parku ? Tylko z Pauliną. Chociaż zdaję sobie sprawę, że to głównie jej ciężka praca i konsekwencja(której mi czasaaaa...ee....no dobra, często brakuje) są głównymi powodami tego sukcesu, to i tak ciężko mi uwierzyć w to, co czasami widzę. Paulina nie musi mówić psu "stój" - on staje i czeka na nią bez komendy. Ona nie musi wydawać komendy "siad" - tak na prawdę często wystarczy spojrzenie. Równie efektownie potrafi odesłać młodego na miejsce - bez słów. To na widok zabawki w jej rękach psu zapala się ognik głupawki w oczach. 
     Dla mnie to jakiś taki malutki rodzaj magii. Szczególnie dzisiaj, kiedy jestem w domu na weekend po dwóch tygodniach nieobecności robię wielkie oczy widząc postępy Ptyśka. Brak mojej osoby wyszedł mu widocznie na dobre - jeden przewodnik, jedna metoda szkolenia i pracy. Zniknęły te "szumy" o wdzięcznym nicku Bayoo ;) 

czwartek, 13 października 2011

Nauka, zaniedbanie i pogoda.


Tytuł taki chaotyczny… nie wiadomo o co chodzi. Ale o co chodzi? Ten tydzień był straszny. Ponarzekam trochę, a co!

Nauki od cholery, wchodzę do szkoły i dowiaduje się o kartkówce albo sprawdzianie albo o tym że jutro mnie ktoś pyta. Cudownie, prawda? (co to ma wspólnego z Ptysiem?!) No faktycznie. Ma wspólnego. Ale co? Neistety środkowy wyraz tytułu, to o Ptysiu. Zaniedbałam go, jeśli chodzi o wszystko w sumie. Długich spacerów nie było, cały czas coś do roboty, a to chemia, a to biologia a to co innego… A to jakiś projekt. Nie chcę kląć na blogu, ale jedyne słowo które nachodziło mi na język to było „Ja Pier… „. Spacerki króciutkie.. dodatkowo pogoda była dobijająca, jak już miałam więcej czasu to na dworze… lało. Czy musze mówić jakim pieskiem odpornym na przeziębieni (jak i ja :PP) jest mój pies? To sprawa numer jeden. Sprawa numer dwa… to jest to iż… mokły smakołyki.

NIE WEZME TEGO DO PYSKA. SAMA TO ZJEDZ. – i tak się kończyły moje dobre chęci !

W domu, coś robiliśmy, ale pies jakoś się tym nie męczył. Wr… I takie błędne koło. Na powrót zaczął zaczepiać ludzi, mieć wszystko w czterech literach. Wrrr… No nic, teraz tylko naprawiać to wszystko! I to w tempie ekspresowym, dopóki, dopóty jest pogoda…


Pozdrowienia dla właścicieli Maverick'a! Naszego braciszka!!! :))

sobota, 1 października 2011

Bieg o życie...

http://www.greyhounds.org/gpl/contents/entry.html

------Dzisiaj coś nie o Ptysiu. O Greyhoundzie... -----


Biegać… Biegać… Musze biec. Nie mogę się poddać. Musze biec. Szybciej. Muszę… Szybciej… Cholera. Wyprzedził mnie. Cholera, następny. Słabo mi… moja łapa. Boli… Muszę się spiąć. I biec, muszę ich wyprzedzić. Muszę DOPAŚĆ tego pieprzonego zająca! Przed innymi, pierwszy.

Moja łapa. Moja łapa. Ona mnie nie boli, tylko mi się wydaje. Ten dziwny chrzęst, to była moja wyobraźnia. Tak naprawdę, wszystko jest dobrze. Tylko mi się wydaje… Zając.. Zając.. Ucieka… SZYBKO! ! ! Zaciśnij zęby… przyspiesz. Szybciej, szybciej,szybciej! SZYBCIEJ DO CHOLERY.

Biegnę… boli… wyprzedzam… boli… Jak strasznie boli…

O nie.. Tylko nie to… W ułamku sekundy… świat się wali.. Potykam się.. Czyżby? Ja się potknąłem? Nie… Co jest z moją łapą? Co się z nią stało?! Dlaczego jest taka dziwna?! DLACZEGO TAK BOLI?!

Zaćmiony z bólu, ledwo żywy, słyszę jak leci przez megafon. To dźwięk, który wżyna się w uszy, dźwięk i słowa przez które zapada na mnie wyrok. „Niestety! Drodzy Państwo! The King of Racing złamał łapę, nie ukończył. Wykreślam ze stawki. „

Nie… Proszę… Nie.. To musi być jakiś okropny koszmar! Proszę uszczypnij mnie! Proszę pomóż mi ! Czuję. Ja żyję i chcę żyć. Nie skreślaj mnie! Ja jeszcze pobiegnę! Proszę! Tylko daj mi szansę! Daj mi trochę czasu! Proszę! Ja.. wygram..

Pomocy… Pomocy… Boli mnie… Bardzo mnie boli…

Czemu mi to robisz? Mój cichy pisk już nic dla Ciebie nie znaczy? ? Przed chwilą byłem mistrzem.. Auuu! Proszę… Proszę… To boli! Puśc mnie ! Nie! Ja to widziałem, daj mi szansę! Ja wygram dla Ciebie! Jesteś moim panem, nie.. nie…Nie.. zakładaj mi tego..

Ledwo żyję, ale chcę żyć. Zrobię wszystko. Nie rób mi tego, co moim przyjaciołom… Daj mi szansę, o Panie. Proszę Cię. Daj mi jeszcze jedną szansę! Wygram dla Ciebie Grand Prix, wygram dla Ciebie wszystko.

Cholera! Dusze się! Cholera! Nie mogę złapać oddechu. Zaczynam wyć, tak głośno, że słyszą mnie chyba wszyscy.

P… oo…mmmó…

Poo…m… óóó…ż…

Poo.. m.. óż… m.. mm…mm..iii…

Próbuje złapac oddech. Wyleciał ze mnie jedynie świst, dziwny charkot. Chciałem Cię uszczęśliwić, chciałem być kochany.. Przepraszam… że nie potrafiłem tego zrobić..

Wypuszczam powietrze, przestaje się szamotać. Ja… chyba umieram…

Przepraszam Cię…

http://www.all-creatures.org/anex/dog-sport-06.html

http://www.all-creatures.org/anex/dog-sport-09.html

http://www.all-creatures.org/anex/dog-sport-10.html

http://www.all-creatures.org/anex/dog-sport-22.html

http://www.all-creatures.org/anex/dog-sport-26.html