... I zeżarł miseczkę. Tak, wcale wam się nie przewidziało. Pierwsza oznaka powrotu do zdrowia mojego psa zaraz po tym jego uśmiechu było zjedzenie miseczki karmy. No, może nie do czysta, ale i tak dość dużo. Przez chwilę zastanawiałam się, czy psu się nie pogorszyło aby :)
Ale jednak nie, dzisiaj zaś próbował metody na "może nie zauważy" przy podchodzeniu do weterynarza. Metoda ta sprowadza się do tego, że pies nieznacznie przyspiesza kiedy widzi sam budynek, a kiedy mija się drzwi próbuje zwiększyć obroty jeszcze bardziej. Uniki zdały się na nic. W gabinecie weterynaryjnym chyba wiedział co go czeka, bo od razu klapnął i niczym nie można było odkleić jego zadku od podłogi (w takich wypadkach na prawdę mam wrażenie, że to jego długie futro wrasta w wszelkie powierzchnie). Jednak w końcu się udało, temperatura zmierzona, pies odklejony, zastrzyk zrobiony i chwila pogawędki z weterynarzem podczas której pies najpierw schował się za nogami mojej młodszej siostry - dla niewiedzących przypomnę, że Ptyś ma siedemdziesiąt pięć w kłębie a jak się rozwali na dywanie to ponad sto długości - a później przeniknąć nosem drzwi (odkąd nauczył się otwierać te w naszym domu popychaniem lubi wypróbowywać tę sztuczkę). Moim zdaniem to, oraz fakt, że dzisiaj widocznie mu się nudziło uważam za dowód jego ozdrowienia.
Pogoda nie dopisuje, tak więc z psem odbyliśmy tylko krótkie spacery, bo jakoś nie uśmiecha mi się powtórka z rozrywki. Za to mogę odpowiedzieć wam na pytanie co robią znudzone afgany ? Są nieznośne :) Dzisiaj każdy szmer na korytarzu, tupanie było kwitowane szczekaniem, cudza obecność na podwórku również, więc wyczekujemy teraz promieni słońca, ładniejszej pogody i trzeba zmęczyć futro :)
Strony
sobota, 26 marca 2011
czwartek, 24 marca 2011
Pan piesek był chory...
- Panie doktorze, problem jest następujący: Ptyś od dwóch dni nie ciągnie na smyczy, drepta posłusznie za opiekunem na spacerze, nie zbiega jak dziki bawół po schodach, nie kradnie czapek i kapci, nie próbuje zamordować snooda, nie pożera parówki z prędkością światła, marudzi przy wychodzeniu na spacery, nie truchta inochodem, tylko normalnym kłusem. Wyobraża sobie doktor ? Normalnym kłusem ! Cały czas ! Na pewno go coś boli... Poza tym nie robi wrażenia na nim nasze - a szczególnie mojej młodszej siostry - wyjście i powrót do domu, nie paskudzi parapetu łapami i okna nosem wypatrując na zewnątrz innych psów, kotów, ludzi i Bóg wie jeszcze czego, jakby było tego mało nie piszczy i nie marudzi, nie oddala się na spacerze i nie chce biegać... Aha, zapomniałabym! Nie je.
To, co normalnie przyjęłabym z okrzykiem radości(może prócz ostatniej wieści), dziś przyjęłam dość sceptycznie. W końcu coś mi śmierdzi ta poprawa jego zachowania z dnia na dzień. Nie zrozumcie mnie źle. Cieszyłabym się i może w związku z innym psem dałabym się nabrać... Ale wątpię, by ten mój uparciuch z dnia na dzień skapitulował, więc pełna braku wiary i zwiątpienia w jego cud-ozdrowienie ze złych nawyków, obietnicę poprawy posłałam go do weterynarza. Jak się okazało francuski piesek przeziębił się i moje podejrzenia były uzasadnione w pełni. Bo skoro na nagłe pojawienie się na dywanie parówki nie zjada jej natychmiast tylko rozgląda się ze zdumieniem to coś musi być nie w porządku.
I było, chociaż umierający nie był, bo jak zwykle spróbował techniki samozachowawczej - schować się za którąś z nas (jako że mnie nie było, schował się za siostrę), bo może TYM RAZEM się uda. Nie udało się, temperatura została zmierzona, zastrzyk zrobiony i wrócił do domu :)
W sobotę kontrola :)
To, co normalnie przyjęłabym z okrzykiem radości(może prócz ostatniej wieści), dziś przyjęłam dość sceptycznie. W końcu coś mi śmierdzi ta poprawa jego zachowania z dnia na dzień. Nie zrozumcie mnie źle. Cieszyłabym się i może w związku z innym psem dałabym się nabrać... Ale wątpię, by ten mój uparciuch z dnia na dzień skapitulował, więc pełna braku wiary i zwiątpienia w jego cud-ozdrowienie ze złych nawyków, obietnicę poprawy posłałam go do weterynarza. Jak się okazało francuski piesek przeziębił się i moje podejrzenia były uzasadnione w pełni. Bo skoro na nagłe pojawienie się na dywanie parówki nie zjada jej natychmiast tylko rozgląda się ze zdumieniem to coś musi być nie w porządku.
I było, chociaż umierający nie był, bo jak zwykle spróbował techniki samozachowawczej - schować się za którąś z nas (jako że mnie nie było, schował się za siostrę), bo może TYM RAZEM się uda. Nie udało się, temperatura została zmierzona, zastrzyk zrobiony i wrócił do domu :)
W sobotę kontrola :)
poniedziałek, 14 marca 2011
Spacer marcowy
Uf, uf, w końcu pogoda dopisuje i można było pójść na inaugarcyjny marcowy spacerek !
Wiele spraw się z tym wiąże, sprawa numer jeden jest taka, że Ptyś już chyba wybitnie znienawidził samochód. Nie ważne dokąd go zawozi - jest, jedzie, więc uosabia bardzo ogólnie pojęte zło. Cóż, nie wnikam w jego przekonania, w końcu autko wysadziło go na wsi, gdzie tak w piątek jak i w sobotę w towarzystwie Oli i jej dwóch uroczych dam udaliśmy się na spacer :) Sonia oczywiście stwierdziła, że z naszym "gówniarzem" zadawać się nie będzie, za to Ptyś dogadał się całkiem fajnie z Gracją i trzymali się raczej razem :) Zdjęcia poniżej przedstawiają sobotę i środę :)
Podstawowy problem z naszym psem polega na tym, że aparat albo nie nadąża go złapać, albo łapie rozmazanego, albo pies jest tak daleko, że jawi się jako czarny punkt... Dlatego też jest jak jest :)
Wiele spraw się z tym wiąże, sprawa numer jeden jest taka, że Ptyś już chyba wybitnie znienawidził samochód. Nie ważne dokąd go zawozi - jest, jedzie, więc uosabia bardzo ogólnie pojęte zło. Cóż, nie wnikam w jego przekonania, w końcu autko wysadziło go na wsi, gdzie tak w piątek jak i w sobotę w towarzystwie Oli i jej dwóch uroczych dam udaliśmy się na spacer :) Sonia oczywiście stwierdziła, że z naszym "gówniarzem" zadawać się nie będzie, za to Ptyś dogadał się całkiem fajnie z Gracją i trzymali się raczej razem :) Zdjęcia poniżej przedstawiają sobotę i środę :)
Podstawowy problem z naszym psem polega na tym, że aparat albo nie nadąża go złapać, albo łapie rozmazanego, albo pies jest tak daleko, że jawi się jako czarny punkt... Dlatego też jest jak jest :)
sobota, 12 marca 2011
Drzonków 2011 :))
Uf, nareszcie po wszystkim. Dziękujemy za wszystkie trzymane kciuki, pomogły, chyba najbardziej skupiliście się na niedzieli :) Otóż wystawa w Drzonkowie trwała dwa dni i w oba te dni byliśmy na miejscu, w końcu Paula i Ptyś brali udział w Młodym Prezenterze :)) !
Dla Ptysia wystawa zaczęła się już w piątek męczącym rowerowym spacerem (jego pierwsze kłusowanko i galopowanie przy rowerze oceniam mega pozytywnie, zachowanie wzorowe), po którym pies padł na dywan i spał ponad godzinę niewrażliwy na to, co dzieje się dookoła. Cóż, normalnie jestem daleka od takiego męczenia psa, ale biorąc pod uwagę, że czekał go fryzjer, o wiele lepiej, jeśli będzie zmęczony niż pełen energii... Jak się okazało, miałam rację. Przy suszeniu oczywiście wyczyniał różne rzeczy, z wanny również próbował uciekać najpierw tyłem, potem znowu tyłem i w końcu przodem, ale jakoś udało się go powstrzymać. Dwie i pół godziny po wejściu do psiego salonu wyszliśmy z niego z pachnącym, puszystym i przede wszystkim czystym afganem gotowym do prezentacji na ringu młodych prezenterów.
Wystawa to ogólnie takie coś, co udziela się większości zwierzaków. Ja byłam w szoku, jesli chodzi o zachowanie mojego Upoluję-Yorka-Psa, który w normalnych warunkach widząc jakiegoś małego psiaka lubi "zniżyć się do jego poziomu" i przeczołgać brzuchem po ziemi. Na wystawie nic z tych rzeczy. Pięknie ignorował inne psy, nie straszył yorków, nie planował morderstwa labradorów, dawał się głskać bez ucieczek i robienia uników. Pytanie za sto punktów brzmi: Kto mi znowu podmienił psa ?!
Jak się okazało na ringu Młodego Prezentera - nikt. Pamiętacie te moje czarne wizje sprzed kilku dni ? Otóż mój pies postanowił spełnić kilka z nich. Moja siostra trochę się zdenerwowała co udzieliło się psu - nie wiedział o co chodzi, bo przecież robili to tyle razu na luzie a tutaj nagle takie spięcie ? Kurcze, coś musi być na rzeczy. I w ten oto sposób dedukcji postanowił robić wszystko na opak. Ustawić się tak ? Hola ! Pokażmy sędzinie kreatywne ustawienie, dajmy tą nogę tutaj, tamtą przestawmy o tak, w pozie "kłusującego psa". Nie ? Tak się nie ustawia ? - W tym momencie Ptyś postanowił na ringu dać pokaz swoich "kocich nawyków" i zaczął ocierać się głową o Młodą Prezenterkę, która stałą przed sędzinom próbując go ustawić. Mało ? Ha ! W takim razie wyobraźcie sobie, że po tym wszystkim pies stwierdza, że kłusowanie normalnym chodem jest dla mięczaków, on poleci inochodem. A że nie jest to dozwolone ? A kogo to obchodzi !
I tak w skrócie wyglądała sobota, przeżycia niezapomniane, finału naturalnie nie osiągnęli, za to 4/5 punktów już Paula dostała :))
Biorąc pod uwagę sobotę, warunki, niedziela była tak diametralnie różna, że znowu możnaby pomyśleć, że to nie ten sam pies. Konkurencja w niedzielę była zdecydowanie większa - w grupie staszej startowało coś około dziesięciu osób w tym niezaprzeczalna Mistrzyni - Aleksandra Szydłowska. Było również więcej ludzi oglądających konkurencję, więcej psów, więc tymbardziej dziwiło mnie zachowanie psa, który prezentował się o wiele lepiej. Jakby sobota nie miała miejsca. Wpłynęło na to zapewne także zachowanie mojej siostry, która była o wiele bardziej zrelaksowana i podchodziła do tego na luzie, ale również to, że poćwiczyli sobie na ringu honorowym. Ja z psa i z siostry również, jestem bardzo zadowolona jeśli chodzi o niedzielę. Do finału niestety się nie dostali, sędziemu chyba nie spodobał się do końca strój (tak, Paulino_Guz, pamiętasz jak pisałam o bojkocie ? No, to się udało :P), ale za niedzielę dostałą 5/5 punktów, więc nie jest tak najgorzej :)
Pozdrowienia dla Dyzia i jego rodziny, miło było was poznać :)) !
http://www.youtube.com/watch?v=iiTnYfypI2o
Dla Ptysia wystawa zaczęła się już w piątek męczącym rowerowym spacerem (jego pierwsze kłusowanko i galopowanie przy rowerze oceniam mega pozytywnie, zachowanie wzorowe), po którym pies padł na dywan i spał ponad godzinę niewrażliwy na to, co dzieje się dookoła. Cóż, normalnie jestem daleka od takiego męczenia psa, ale biorąc pod uwagę, że czekał go fryzjer, o wiele lepiej, jeśli będzie zmęczony niż pełen energii... Jak się okazało, miałam rację. Przy suszeniu oczywiście wyczyniał różne rzeczy, z wanny również próbował uciekać najpierw tyłem, potem znowu tyłem i w końcu przodem, ale jakoś udało się go powstrzymać. Dwie i pół godziny po wejściu do psiego salonu wyszliśmy z niego z pachnącym, puszystym i przede wszystkim czystym afganem gotowym do prezentacji na ringu młodych prezenterów.
Wystawa to ogólnie takie coś, co udziela się większości zwierzaków. Ja byłam w szoku, jesli chodzi o zachowanie mojego Upoluję-Yorka-Psa, który w normalnych warunkach widząc jakiegoś małego psiaka lubi "zniżyć się do jego poziomu" i przeczołgać brzuchem po ziemi. Na wystawie nic z tych rzeczy. Pięknie ignorował inne psy, nie straszył yorków, nie planował morderstwa labradorów, dawał się głskać bez ucieczek i robienia uników. Pytanie za sto punktów brzmi: Kto mi znowu podmienił psa ?!
Jak się okazało na ringu Młodego Prezentera - nikt. Pamiętacie te moje czarne wizje sprzed kilku dni ? Otóż mój pies postanowił spełnić kilka z nich. Moja siostra trochę się zdenerwowała co udzieliło się psu - nie wiedział o co chodzi, bo przecież robili to tyle razu na luzie a tutaj nagle takie spięcie ? Kurcze, coś musi być na rzeczy. I w ten oto sposób dedukcji postanowił robić wszystko na opak. Ustawić się tak ? Hola ! Pokażmy sędzinie kreatywne ustawienie, dajmy tą nogę tutaj, tamtą przestawmy o tak, w pozie "kłusującego psa". Nie ? Tak się nie ustawia ? - W tym momencie Ptyś postanowił na ringu dać pokaz swoich "kocich nawyków" i zaczął ocierać się głową o Młodą Prezenterkę, która stałą przed sędzinom próbując go ustawić. Mało ? Ha ! W takim razie wyobraźcie sobie, że po tym wszystkim pies stwierdza, że kłusowanie normalnym chodem jest dla mięczaków, on poleci inochodem. A że nie jest to dozwolone ? A kogo to obchodzi !
I tak w skrócie wyglądała sobota, przeżycia niezapomniane, finału naturalnie nie osiągnęli, za to 4/5 punktów już Paula dostała :))
Biorąc pod uwagę sobotę, warunki, niedziela była tak diametralnie różna, że znowu możnaby pomyśleć, że to nie ten sam pies. Konkurencja w niedzielę była zdecydowanie większa - w grupie staszej startowało coś około dziesięciu osób w tym niezaprzeczalna Mistrzyni - Aleksandra Szydłowska. Było również więcej ludzi oglądających konkurencję, więcej psów, więc tymbardziej dziwiło mnie zachowanie psa, który prezentował się o wiele lepiej. Jakby sobota nie miała miejsca. Wpłynęło na to zapewne także zachowanie mojej siostry, która była o wiele bardziej zrelaksowana i podchodziła do tego na luzie, ale również to, że poćwiczyli sobie na ringu honorowym. Ja z psa i z siostry również, jestem bardzo zadowolona jeśli chodzi o niedzielę. Do finału niestety się nie dostali, sędziemu chyba nie spodobał się do końca strój (tak, Paulino_Guz, pamiętasz jak pisałam o bojkocie ? No, to się udało :P), ale za niedzielę dostałą 5/5 punktów, więc nie jest tak najgorzej :)
Pozdrowienia dla Dyzia i jego rodziny, miło było was poznać :)) !
http://www.youtube.com/watch?v=iiTnYfypI2o
Powyżej filmik z przygotowań do MP w niedzielę. Paula i Ptyś to ci ubrani na morsko-niebiesko, para obok to Alma i Młoda Prezenterka z grupy młodszej - Sara
Subskrybuj:
Posty (Atom)