Strony

sobota, 30 czerwca 2012

Wiejski piesek w Parku Południowym ;)

     Odkąd rozpoczęła się moja przygoda ze studiowaniem Paulina i Ptyś stali się dość regularnymi gośćmi mojego skromnego mieszkania we Wrocławiu. Przy każdej okazji - czy to długi weekend czy ferie - mogę mieć pewność, że wpadną przynajmniej na chwilę - ot, żeby młody przyzwyczajał się do komunikacji, zgiełku miasta, miliarda obcych ludzi, terenu i takiego trybu życia(NIE żeby mnie odwiedzić, nie mylcie pojęć). No i oczywiście, żeby spotykać się z psiarzami. Nic więc dziwnego, że kiedy na horyzoncie pojawiło się wrocławskie DCDC zapowiedź wizyty dostałam już w lutym. Nie miałam w zasadzie nawet o czym decydować, bo komunikat był jasny, prosty i przejrzysty: PRZYJEŻDŻAMY!
     Dla Pauliny przyjazd tylko z psem i plecakiem najbardziej niezbędnych rzeczy byłby zbyt dużym ułatwieniem mi życia , więc z peronu na stacji odbierałam nie tylko siostrę z afganem, ale również materiałową klatkę 120x70 w kolorze "wściekły róż".
   Jako, że nocleg z wyżywieniem były darmowe Paulina zdecydowała się wpaść już dzień przed DCDC. Tego samego dnia zresztą poszłyśmy do Parku Południowego zapoznać się z terenem i zobaczyć w której części parku odbywają się zawody. Przy okazji młoda i pies trochę się powygłupiali i posztuczkowali dzięki czemu wieczorem miałam w domu zmęczony duet, który  (po splądrowaniu mojej studenckiej lodówki...)  poszedł prosto do łóżek.
     Pierwszy dzień imprezy był dla nas dość niefortunny - zasugerowałyśmy się słońcem bijącym w termometr i nie uwzględniłyśmy lodowatego mocnego wiatru przez co trzeba było ponownie przedzierać się przez miasto w okolicach południa po cieplejsze ciuchy.Zziębnięta, głodna (a przez to zła, sarkająca na cały świat, marudząca i bluzgająca w sposób, który nie przystoi kobicie) nie byłam zbyt miłym towarzystwem, więc siostra bardzo szybko opuściła mnie na rzecz Doroty od Fugi oraz Agnieszki od Ślimaka. Pierwszy dzień był też dniem, kiedy obie plułyśmy sobie w brody za wycofanie Ptyśka ze startersów. Nasze obawy - że pies będzie zbyt rozproszony by pracować - okazały się bezpodstawne. Kiedy tylko zwolniło się pole toss&fetch Paulina wzięła afgana, żeby z nim poćwiczyć. Pracował bardzo ładnie jak na afgańskiego, był skupiony i nie interesował się pozostałymi psami ćwiczącymi w polu. Nie mogłyśmy w to uwierzyć a jeszcze większym szokiem było kiedy po komendzie "leżeć-zostań" odprężył się zupełnie i poszedł spać a Paulina mogła spokojnie poćwiczyć rzuty z Dorotą.
      Największą atrakcją tego dnia - dla mnie - nie były efektowne freestyle, ale pokazy flyball. Drużyna węgierska z ich "gere, gere, gere" (jeśli ktoś wie o co im chodziło to wiecie gdzie mnie szukać. Translate.google.pl milczy na ten temat) pobiła Polaków na głowę. Z pewnością miał w tym też udział ultraszybki Seesco - miks whippeta i border collie. Ten pies był jak dla mnie niesamowitym połączeniem szybkości whippeta oraz posłuszeństwa i precyzji border collie. Aż strach wyobrazić sobie drużynę złożoną wyłącznie z takich psów.


     Drugi dzień upłynął pod znakiem konsultacji ze szkoleniowcem w deszczowej pogodzie. Paulina już kilka miesięcy temu zorientowała się, że frisbee to nie jest sport, który sprawia Ptyśkowi tak dużą frajdę jak powinien. Afgański ma problem z zabawkami i bawi się wtedy kiedy mu się łaskawie zachce, wykazuje przy tym upór charakterystyczny dla rasy i mimo tysiąca prób, wzlotów i upadków sprawa stoi w miejscu od ponad dwóch lat. Zatem Paulina machnęła na to ręką. Skoro jest tak wiele innych sportów to bez sensu jest się ograniczać. Młoda zdecydowała, że będą próbowali tak długo, aż znajdą coś dla siebie. Kilka miesięcy temu zainteresowali się dogdancingiem i w związku z tym umówili się na spotkanie ze szkoleniowcem w drugi dzień DCDC. Jeśli wierzyć źródłu - spotkanie było bardzo udane, nastawiło pozytywnie i pokazało, że przy odpowiedniej motywacji nasz pies potrafi ślicznie pracować przez bite dwie godziny i nie mieć dość. Udowodnił też, że afgan jest spuszczalny w publicznym parku i wcale nie taki nieodwoływalny ;) Młody biegał luzem w Parku Południowym mimo takiej ilości psów nie zaczepiał ich i był dość grzeczny :) Nie muszę mówić, że wprawił nas tym w niemałe zaskoczenie. Na smyczy co prawda dalej robił od czas do czasu przyczajki na małe/średnie/duże/brzydkie/niezwykłe pieski, jednak sporadycznie. Jest progress !
A tak Ptyś spędzał czas, w którym my oglądałyśmy zawody ;))

12 komentarzy:

  1. Bardzo fajny opis zawodów,szkoda,że sie wycofaliście,bo zapewne byłoby na co popatrzeć :)
    Flyballem też zachwyciłam się niemniej niż freestylowymi występami,po prostu niesmowite jak niektóre rasy i ich mixy moga osiągać prędkość...;>
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie spędziliście czas. Mam nadzieję, że szybko znajdziecie sport idealny dla was i osiągniecie w nim sukcesy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko jest tak wysoki jak człowiek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hejka fajny blog zapraszam do siebie :
    http://telenoweletryumfmilosci.blogspot.com/
    http://wszystkietelenoveletvntv4.blogspot.com/ (: klik w reklame :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! założyłam blog Anuli możesz zawitać :D
    Ptyś jest najsłodszym afganem jakiego widziałam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam! Jeśli ty również masz już dosyć szukania w sieci blogów miłośników psów weź udział w mojej akcji tworzenia największej LISTY PSICH BLOGÓW!! dołącz do naszej listy

    http://psieblogi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. oczywiście , że możesz wykonać własny baner rozumiem, że dbasz o estetykę bloga doceniam to bo sama mam na tym punkcie fioła :) Oczywiście natychmiast dodaję Cię do naszej listy i mam nadzieję, że niebawem będzie ona duuuużo dłuższa a dzięki niej i ty poznasz nowych wspaniałych miłośników psów!

    Pozdrawiam Natalia i Alma :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana , a mam do ciebie takie małe pytanko jak dodałaś IKONKĘ swojego bloga ? Masz tam zdjęcie Ptysia ?? Jak to się robi ( ikonka ta wyświetla się w pasku www) napisałabyś mi będę wdzięczna odpisz na mojego bloga.

    www.moja-sfora.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie każdemu psu musi przypasować konkretna dziedzina sportu, a tych jest tyle, że na pewno można znaleźć coś dla siebie i swojego zwierza. Dobrze jest próbować, zamiast się poddać i nie robić z psem nic.
    Super, że Ptyś ma okazję częściej jeździć do miasta i oswajać się różnymi bodźcami. :)
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  10. wIELKIE dzięki już zmieniłam sobie ten obrazek :) jestem wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Widać, że fajnie Wam spłynął czas i w ogóle dobrze bawiąc się razem Go spędziliście ;)
    Śliczne fotki ;)

    Pozdrawiamy i zapraszamy do nas :*

    OdpowiedzUsuń
  12. ŁAŁ. Masz pięknego, dużego psa! :)
    Wspaniały blog, chciałabyś zajrzeć do nas?

    http://7loving-dog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń