Strony
sobota, 3 stycznia 2015
Jest! Jest mocz!
Nic tak nie cieszy o Sylwestrowym poranku - czyli w okolicach 6:00, jak ludzie śpią skacowani a ty możesz w końcu wyjść - jak poranny mocz. I nie żartuję. Dla mojego psa, który ma nieźle rozwinięte fobie dźwiękowe, Sylwester jest tym samym taka szafa pełna pająków dla arachnofoba :)
Niech sobie będzie. Byle dalej od niej.
Oznacza to kilka rzeczy - między innymi to, że siku i kupę można walić raz na dwadzieścia cztery godziny. Albo trzydzieści sześć. Bo żaden normalny pies przecież nie załatwia się, kiedy dookoła wybuchają bomby, prawda???
Wobec tego za każdym razem podczas Sylwestra(i w jego okolicach) przypominam sobie jak bardzo powinnam codziennie doceniać małe rzeczy. Ot - pies zrobił siku! Kiedy na spacerze drugiego stycznia, po 12h przetrzymywania, Misza siknęła, akt ten wydusił ze mnie taki zachwyt, szok i zapowietrzenie równe temu, które nastąpiło przy pierwszym odlaniu się Ptyśka. Ośmiomięsięczny afgan postanowił, że niemal tydzień sikania wyłącznie w domu jest super sprawą... Nie ważne czy na dworze był godzinę czy dwie, czy gdzieś lało stado innych psów czy żaden. To były czasy! :D
W okolicach okołosylwestrowych człowieka cieszą też inne rzeczy - ot. Powiedziałam psu: "Misza! Idziemy na spacerek!" Wiecie co się dzieje normalnie? CHAOS. Normalnie tego słowa się nie wypowiada, bo pies zachowuje się jak piorun kulisty - WOW, IDĘ NA SPACER, WOWOWOWOW.
Sylwester? Ciesze się jak machnie ogonem. A i wtedy mam wątpliwość czy machnęła czy właśnie dostała przedśmiertetnej drgawki. :D
Kolejna sprawa to jej adres zamieszkania. Kto śledzi fanpage ten wie, że Misza zadeklarowała na Sylwestra stałą zmianę w adresie.
Wszelkie paczki z suchym prowiantem(bo JA psa nie karmie przecież...) nie należy wysyłać na Klatka Pod Oknem, Pokój Studencki, Wrocław.
Nie, kochani.
Paczki adresujemy na Koc Obok Sracza, Łazienka Zen, Wrocław. Łazienka Zen jest tak ogólnie antydepresyjna - nie ważne - myjesz się czy wypróżniasz - zawsze masz pozytywne towarzystwo.
Speniane, ale pozytywne :D
No i "najlepsze" - pies jest spięty jak tyłek kozy w stadzie należącym do pasterza pewnej narodowości :D
Więc cieszmy się z małych rzeczy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wybacz ale… HAHAHHAHAHA tak śmiesznie piszesz, że razem z W rechotamy od dłuższego czasu nas kozami i sraczami :D :D :D :D
OdpowiedzUsuńPowinnaś napisać książkę :D
Pamiętaj, że pytania ode mnie czekają! :D
Oh, stop it, you!
UsuńPamiętam i kminię odpowiedzi ^^
już sam tytuł rozbawia :) post z polotem!
OdpowiedzUsuńa dziękujemy :D
UsuńSłodko:)
OdpowiedzUsuńU mnie tylko Ruda czasem tak się wciśnie pod schody, że muszę ją wyciągać, bo sama nie daje rady, bo się tam klinuje. Suki w ogóle mają fizjologiczny talent do ściskania zwieraczy. Moja suka wytrzymała tak (w sylwestrowy czas) 20 godzin.
Moja przychodzi sama, żeby jej założyć obrożę, bo jej odruch został, ale potem jest przekonana, że ten "spacerek" to będzie w łazience a nie na dworze XD
UsuńHahaha ;D
OdpowiedzUsuńA Ty pisz więcej a nie! :P
Postaram się :p
UsuńBoże, świetne :'D Jak zwykle!
OdpowiedzUsuńPowiedz mi jedną rzecz - czemu, no czemu nie piszesz częściej! :D
Kumuluję zajebistość na tak rzadkie momenty jak ten :)
UsuńW tym roku mam zamiar kumulować jej więcej :)
Moj belg od czasu sylwestra ma taka fobie ze nawet na korytarz i po schodach nie chce zjeść na dwór :(
OdpowiedzUsuńMoja też tak miała, ale przy drugim, opanowanym psie ogarnęła się w mgnieniu oka :)
UsuńSuper post, nieźle się uśmiałam :D To prawda, powinnaś napisać książkę :)
OdpowiedzUsuńpies spięty jak tyłek kozy-rozwaliło mnie :P
I cieszę się bardzo! :D
UsuńZapraszam do zabawy :)
OdpowiedzUsuńhttp://zuzanku.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-award.html