Nie wiem co jest takiego w moim psie, co wywołuje tak szerokie uśmiechy na twarzach przechodniów a czasami skłania ich do ryknięcia śmiechem wręcz (dobra, skłamałam, domyślam się co wywołuje to ostatnie). Faktem jest, że po nocach mi się już śnią małe dziewczynki wykrzykujące na pół ulicy "Mamo ! Patrz jaka śliczna suczka idzie!".
Nie wiem co jest z tymi ludźmi - fakt, niemiłe komentarze też się zdarzają (chociaż ja osobiście wolałabym, aby i miłe i niemiłe pozostały w sferze myśli danego osobnika) - nie ważne czy kudłaty idzie w snoodzie, jest pół łysy, obcięty w fryzurę "schodkową", brudny jak święta ziemia, wygląda jak yeti czy alpak - i tak wywołuje wesołość wśród ludzi i ogólną atrakcję. Otóż kiedy tylko wychodzimy z domu rozpoczyna się quiz "Co to za rasa" (dog niemiecki, borzoj to tylko niektóre błędne odpowiedzi...), "Co to za gatunek" (jak się okazuje to wcale nie jest pies. Nie dajcie się zwieść - to yeti, żyrafa, krzyżówka lamy z osłem (!!), źrebak a już na pewno... banan) i mój ulubiony program "Maraton uśmiechów". Na prawdę anonimowa czuję się już tylko wychodząc bez psa.
Zadziwiające jest też, że mając psa człowiekowi tak bardzo powiększa się zakres znajomych - kto miał psy całe życie może nie wiedzieć o czym mówię... Człowieka zaczepiają obcy ludzie, nawiązują rozmowę. Inni psiarze pozwalają swoim pupilom witać się ze sobą, dzielą się radami (nad ich merytoryczną wartością pokwękam sobie później). Starsza pani w parku mając tyle osób do wyboru by zapytać o drogę podchodzi do człowieka z psem. Nosz kurcze, co jest w tych psach ? W tym konkretnie psie, że jak magnes przyciąga do siebie ludzi, bezdomne i zagubione zwierzęta a potem udaje, że ich nie widzi i "radź sobie kobieto sama" ?
Żeby to jeszcze mój pies był wzorem dobrego wychowania ;) Mam mu wiele do zarzucenia, ale najgorsze były pierwsze tygodnie dojrzewania, kiedy wszelkie bulowate stały się "be" a my próbowaliśmy z tym walczyć (i udało się zresztą w większej mierze). Ile razy wtedy napyskował jakiemuś "źle wyglądającemu" z pyska ttb to nie wspomnę, jednak najbardziej zdziwiła mnie sytuacja, kiedy świadkiem jednej z takich akcji była idąca za nami starsza kobieta. Cóż, pomyslałam, to teraz zbiorę burę za niewychowanego psa. Zamiast tego jednak, kobieta uśmiechnęła się i stwierdziła: "Ja też go nie lubię" a później wdała się w dyskusję na temat Ptyśka. Była to jedna z wielu sytuacji, kiedy omal się nie przewróciłam z wrażenia, a mój pies wdał się w udawanie głupawego szczeniaka.
Po raz kolejny pomyślałam - co on w sobie ma ? Gdyby to był bulterier pewnie zaraz oberwałoby mi się, że z takim mordercą po mieście się nie chodzi. A tak ? Wchodzimy do bibliotek, marketów, Żabek jeśli jest taka potrzeba... Bez większych problemów.
Mimo, że minął już rok wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, że mam takiego vipa w domu.
Też się zastanawiam, co psy mają takiego w sobie, że dzięki nim z taką łatwością poznajemy nowe osoby. Będąc w Bydgoszczy i będąc z Barrym (psem siostry)na spacerze, zatrzymałam się, by spaniel mógł powąchać, pobawić się z suczką westa. Minęło zaledwie kilka minut, a ja razem z właścicielką umawiałyśmy się na kolejny spacer. :D
OdpowiedzUsuńPsy rzeczywiście pomagają w nawiązywaniu nowych znajomości, a już szczególnie jeśli ma się psiaka trochę innego niż wszystkie;)
OdpowiedzUsuń